Dziennik Muzyczny
Strona głównaWpis Dziennika Muzycznego numer 228
Koszalin, 18. 06. 2024 r.
Napisałem Mszę. Mszę bez słów. Dostałem za to cięgi, bo to przecież msza nie może być bez warstwy słownej, bo to liturgia słowa. Cóż, mam inne zdanie. Dokończyłem ją po latach przerwy na zupełnie bezpłodne muzycznie lata przeróżnych walk społecznych, które swą destruktywną naturą, całkowicie wytłumiły we mnie potrzebę pisania muzyki.
Oczywiście pięknie by było, gdyby moją Mszę wykonali filharmonicy czikagowscy. Bodaj Filharmonia Narodowa w Warszawie. Jednak samplery dość dobrze oddają ją i mimo tego. Jednak z samplerami jest o tyle kłopot, że nie ma żywych muzyków. Nie ma co pokazać na ekranie podczas wykonania. Szukam kogoś, kto by mi pomógł zrobić obraz do mojej Mszy. Film o czymś… Nie narzucam treści. Muzyka broni się sama, prowadzi i wciąga. Spokojnie może się obyć bez obrazu, ale taki za mną chodzi pomysł, by ją jakoś zilustrować. Odwrotnie niż w filmie, gdzie muzyka stanowi ilustrację obrazu. Tu ilustrację miałby stanowić film.
Pewnie nic z tego nie będzie. Czyli będzie to wołanie na puszczy. Jednakże to miejsce, gdzie jestem, raczej puszczy nie przypomina. Ciągle mówię tu o sprawach muzycznych, wokół muzycznych i muzyce wprost. Rzadko o swojej własnej. Kilka drobnych piosenek i kilka próbek to zaledwie malutki procent tego, co stworzyłem. Trawestując Henryka z Nawarry: Msza warta jest filmu a film wart jest Mszy.
Andrzej Marek Hendzel
Do góry