Dziennik Muzyczny
Strona głównaWpis Dziennika Muzycznego numer 230
Koszalin, 20. 06. 2024 r.
Ci, o których wczoraj napisałem, pod wpływem tego jednostajnego tłuczenia nie tylko niszczą sobie mózgi, ale wypalają w sobie duszę. Nie przemawia przeze mnie żadna stetryczała moralność, a fakty.
Jednostajny łomot, te tak zwane bicia, to w ostateczności rodzaj programowania. Ludzie poddają się mu bezwiednie coraz niżej opuszczając poprzeczkę swych zainteresowań. Na początek rozsynchronizowując sobie półkule mózgowe, potem zabijając w sobie wrażliwość a na koniec wyniszczając resztki empatii. Stwarzają w sobie przy tym zupełnie mylne przeświadczenie, że uczestniczą w muzyce. To niedorzeczność, gdyż muzyka jest rodzajem wspólnoty, ale z żywym jej uczestnikiem. Żywy z żywym. Można muzykę tworzyć i kazać ją wykonać maszynie. To rodzaj zastępczego aparatu wykonawczego. W tym jest więcej uczestnictwa w muzyce, bo proces twórczy muzyki włączony jest w ten proceder. Odbiorca łomotu jest tylko jak bielizna w bębnie pralki. Pralka wchodzi na obroty...
Muzyka, muzyka i muzyka. A przecież ci ludzie to nasi bliźni. Trzeba się za nich modlić, by wyzwolili się z tego oszołomienia, gdzie najważniejszą rzeczą dla kierowcy jest wsadzić sobie aparaturę odtwarzającą głośniejszą niż jego auto a nawet głośniejszą niż jakiekolwiek auto. Przed taką profanacją muzyki tylko modlitwa może ich uratować.
Andrzej Marek Hendzel
Do góry