Dziennik Muzyczny
Strona głównaWpis Dziennika Muzycznego numer 125
Koszalin, 17. 06. 2010 r.
Cóż za troska moja o cenzorów, aż litość bierze nad tym ludkiem i ich zawodowymi czytaczami. Który to dzisiaj zawodowy czytacz? Zastanawiam się albowiem, kto cenzurował utwory muzyczne w czasach stalinowskich? Oczywiście nie w warstwie muzycznej, ale teksty utworów. Weźmy na przykład „Bunt Żaków” z librettem Romana Brandstettera. Kto puścił taką oto scenę:
KONOPNY
Dziś, miłościwy panie,
Wszystko się odmieniło na niekorzyść pauprów.
Chłopu wolno posyłać do szkół
Tylko jednego syna,
A uczony plebejski upokorzeń i prześladowań
Co niemiara doznaje.
Nauka przestała znajdować uznanie i szacunek w narodzie,
Który splendor jeno w pochodzeniu i złocie upatruje.
Stąd, miłościwy panie, bierze się,
Że możny nad biednym się znęca.
Za nic mając jego życie
I lekko sobie ważąc jego trudy i cierpienia.
Broń nas przed prześladowcami,
Miłościwy panie,
Ukarz zabójcę paupra
I znieś statuta piotrkowskie,
Nasze prawo do nauk ograniczające.
CHÓR ŻAKÓW
O to błagamy cię, miłościwy panie.
KONOPNY
Daj nam prawo do nauki, miłościwy panie.
CHÓR ŻAKÓW
O to błagamy cię, miłościwy panie.
(milczenie)
GRABA
Wielki to dyshonor dla nas
I wielki despekt dla narodu
Słuchać tej mowy obelżywej!
DĘBIŃSKI
Narodu chwała w niwecz idzie,
Narodu wielkość się rozpada,
Gdy żak ośmiela się językiem
Szermować w tak szelmowski sposób!
TARNOWSKI
Anarchia całym krajem włada.
Anarchia całe państwo zżera.
Oj, zaspał cenzor, zaspał. Czy nie wiedział, że zawsze niezależnie od pory dnia, epoki i narodu, dyskutujący z władzą student będzie symbolem buntu ludowego, a napuszony przedstawiciel władzy synonimem aktualnie rządzącej władzy, zawsze do cna zepsutej. A kto rządził w Polsce w 1951 roku, gdy ten tekst został wystawiony jako widowisko operowe Tadeusza Szeligowskiego?
Ciemny cenzor nie doczytał, nie przewidział, że już niedługo studenci wylezą na ulice i zaczną wrzeszczeć, że im się sowiecka okupacja nie podoba, choć pochwalą ledwo tekst o carze Rosji. I to bodaj w Krakowie... Bodaj w Krakowie... A tu, proszę, w Warszawie. Widać Warszawa odebrała Krakowowi moc buntu. Zbuntowany student miał być jakimś praźródłem reformy edukacji i zmian w Polsce po II Wojnie Światowej, gdzie wreszcie pauprów kształcić było można, bo edukacja wyższa została im darowana jak i każdemu... za darmo. Może uzasadnienie dla punktów za pochodzenie leży także gdzieś w głębi tego tekstu. Takie było, być może, zapotrzebowanie ówczesnej władzy. Ale czy nie należy dzisiaj spojrzeć na to z innej strony? Co zabiło władzę rzekomo od ludu pochodzącą jeśli nie lud i studenci – owe paupry Rzeczypospolitej? Czyżby grube sakiewki nowych dorobkiewiczów? Czarne garnitury karaluchów od polityki?
Ale czym jest ów utwór w istocie, jeśli nie opisem buntu ludzi prześladowanych przez niedouczonych parweniuszy, albo uprzywilejowanych z dziedziczenia? Czymże jest, jeśli nie ukazaniem, że jak nie będziemy nauki szanować i prawa do nauki, a ludziom wykształconym odmówimy prawa do rozwoju w kraju, to ci ludzi uciekną stąd?
Jeśli tak nie jest, to co oznacza odpowiedź pani sera tego widowisko-operowego Konopnego, burmistrzanki, panny Anny:
Zostawię rodzicom
Kraków i majątek,
Byle z tobą w świecie
Znaleźć miły kątek.
Czy to aby nie do takiej durnej władzy, jaka Rzeczpospolitą włada dzisiaj, skierowane są owe słowa Chóru Żaków:
Chociaż jesteś dla nas
Jako zła macocha,
Żak cię, Res Publico,
Wdzięcznym sercem kocha!
Vivat! Vivat!
Niech ten okrzyk
Wszystek kraj przenika!
Niech nam żyje!
Niech nam żyje
Polska Res Publica!
I całe żakowskie tałatajstwo gremialnie z Krakowa wychodzi. I zdycha Kraków powoli jako odwieczna stolica. I zdycha powolnie Res Publica. Bo durna władza zapomniała, po co kształciła młodzież. Bo durnej władzy zabrakło wyobraźni, by wykształcenie cenić i miejsce w kraju mu zapewnić.
I tenże sam Brandstetter, który tak złorzeczył słabemu Zygmuntowi, który nie stoi w końcu na placu zamkowym w Warszawie, ustami mieszczucha krakowskiego woła:
Co pocznie bez żaków
Nasz królewski Kraków?
Byle tylko ci żakowie w durny sposób nie pojmowali demokracji, pytlując jęzorami jak krakowskie przekupki na pogrzebie prezydenta Res Publici, w głupawy sposób uroczystości zakłócając, albo byleby prostakowi, wrzeszczącemu z estrady równoległej o podróbach, nie wtórowali, że czemu nie można pytlować, wszak demokracja - to jakoś odbuduje się Polska sprzed takich koślawych buntów i nierozważnych statutów. A i nawet piękniejsza znacznie. Z muzyką jakiej Świat nie widział. Co mówię! Nie słyszał.
Andrzej
Marek Hendzel
Do góry