Wstawki
Strona główna
Wstawka numer 143
Koszalin, 08. maja Roku Pańskiego 2025.
Wystawa bohaterów
Czy bohaterowie wystawy?... Nie tworzymy tu panegiryku. Ci ludzie ciągle żyją. Jakby na przekór okolicznościom i temu, że to, co ich łączyło, umarło.
Strajki i epoka strajków powszechnych jakby zeszła na plan dalszy. Przeminęła z wiatrem historii. Pozostali ludzie, którzy uczestniczyli w tym kiedyś. Gdy ktoś szuka faktów historycznych, opisu metodologicznego zgodnego z aparatem historycznym, cokolwiek to znaczy, niech się zwróci do historyków. Kiedyś, w zamierzchłej przeszłości, nie za górami, może za lasami, w Białogardzie wybuchł strajk. Władza ówczesna ogłosiła stan wojenny i zaraz chwilę potem stanął jedyny tam zakład produkujący elektronikę. Ludzi po paru dniach spałowano, sponiewierano i zostawiono samych sobie. Dziś po tym zakładzie tylko świeci ruiną. Ale powstał cykl zdjęć wysiłkiem Karoliny Świętosławskiej i Marcina Bachtiaka. Poszli do tych ludzi, mimo dzisiejszych twardych linii podziałów między ludźmi, zrobili im portrety i zawiesili w sali. To tekst wspomnieniowy, wystawa się odbyła, nie ma.
Po przemowach, które może nieco zanadto próbowały uwspółcześnić problem walki o wolność w Polsce na początku lat osiemdziesiątych XX wieku, zaczęło się szybko przerzedzać. Rzut oka z góry jeden czy drugi weryfikuje brutalnie, czy sprawdza się teraźniejsza paplanina na tle twarzy ludzkich, uczestników wydarzeń a nie tylko świadków. Długi potok twarzy patrzących na nas ze ściany i migające coraz mniej często ich twarze wśród ludzi. Nie da się skleić dwu rzeczy – wody z olejem. Można mieszać, wstrząsać, wibrować i się wpieniać, ale ten proces nie zajdzie nawet na orbicie, czy w dalszym kosmosie. Te płyny się nie mieszają. Nie ma łączności między sprawami sprzed czterdziestu czterech lat a bieżącymi przepychankami. Czy winniśmy tym ludziom wyłącznie wdzięczność, bo wywalczyli jak tysiące innych dla nas wolność? Nie o wdzięczność tu idzie a o pamięć. Co znaczy i czym jest Naród bez pamięci? Pustą kartką? Butwiejącym w lesie pniem, z którego nikt nawet nie silił się zrobić papieru?
Papier fotograficzny to też papier. Mocno zespala nas z tamtymi ludźmi i ich czasami, bo jest wytrzymalszy od zwykłego papieru z drzewnej pulpy. Dziś i papier na zdjęcia jest przeżytkiem, jak chce wielu zaślepionych błyskotkami naszych czasów. Czasów cyfry. Jakkolwiek to pojęcie pojmować, równo poukładane i powieszone zdjęcia świadczą o czymś zgoła innym. Warto czasem użyć młotka a nie mazanego paluchem ekranika, by poczuć rzeczywistość. Są sprawy, które najlepiej wychodzą wyłącznie klasycznymi metodami. Tu nie ma zmiłuj. Wirtualnie nie da się wbić gwoździa w ścianę. Cyfra to gwóźdź do trumny rzeczywistości. Real patrzy na nas.
Ktoś powie: „Ale bredzi.”. Dobrze, niech i tak będzie. Jednakże stare sprawy budzą emocje do dzisiaj. Nie usnęły snem sprawiedliwego i nie czekają jak rycerze pod Giewontem. Dalej są. Machają rękami, nakłaniają się i głośno krzyczą. Nie znikną, bo tak sobie tego życzy jakaś opcja czy frakcja. Nie są dymem odlatującym w siną dal. Trzymają się realu i to jeszcze jak, bo dalej w nim tkwią. Tym teraz, pokracznie rujnującym to, co było, aby w to miejsce postawić hipermarket, albo magazyn na śmieci z Chin Ludowych. Ludzie tu tym żyją nadal. Tego nie da się wytrzeć gumką. Trudno z nimi dyskutować, bo piana nadal pojawia się im na ustach, że pracowali, uczyli się i doskonalili nie po to, by wyparł ich ten smrodliwy system, z którym walczyli. To co z tego, że smrodzi gdzie indziej? Za górami i lasami. Praca ludzka jest wartością i tutaj. A kto tę pracę zamienił w straszącą ruinę? Na pewno nie migawka aparatu fotograficznego i z wolna przesuwający się film światłoczuły, na którym światło wyrysowuje jej twarze. Mamy wybór: albo temu się z uwagą przyjrzymy albo i nas wytrze brudna szmata bieżączki.
Przywiozłem moje „Gąski”. Miały być dla komisarza wystawy. Ale, skoro go nie było, to dostał je ów rozemocjowany gość wystawy. Zrobił na mnie najlepsze wrażenie. Może to pozór. Mysz wybiera kota, jako łagodnego i cichego... i ginie w jego pazurach i paszczy. Ja wolę tu koguta piejącego o poranku. A najciekawszy jest kogut piejący po nocy. Znacie takiego? Podajcie adres i telefon. I nie myszkowałem na tej wystawie a byłem zaproszony, by patrzeć. Może czasem myśleć. Nie budzi mojego entuzjazmu tamta przeszłość, gdzie wszystko było kostropate i odpychające. Jednak czy dzisiaj tak nie jest? Czemu nie mówią ci ludzie ze zdjęć? Kto im tym razem wepchał knebel w usta? Długi szereg do wieszaka wydatnie się skrócił. Cenzurował kolejkę po kawałku. Ubrania, to wdzięczny temat, cichy i bezpieczny. Po co od razu wichrzyć i narzekać. Lepiej pogadajmy o kurtkach i guzikach. Moda nie wyrywa ludziom paznokci, nie tłucze na śmierć za mówienie niewygodnych prawd.
To nie jest machanie ręką. To jedynie nonszalancja. Ten przejaw dystansu do perypetii ludzkich losów. Czas z wolna płynie. Nawet autorzy wystawy powoli udają się do wyjścia. Cisza zaczyna nieco przytłaczać. Czy ktoś chce z tych ludzi ze zdjęć zrobić cmentarz? Czy to już są tylko cmentarne medaliony? Wystające znad nagrobka. Przecież ci ludzie są wśród nas. Żyją tu. Uczestniczyli w tym spektaklu nienawiści, który zafundował im bestialski system, który daleko za górami i to bardzo wysokimi przeflancował się na najbardziej wydajną fabrykę społeczeństwa z punktacją obywatelską. Ponoć wszystko ma swoje prawa. Zbrodnia państwowa jest także umocowana prawnie i to jeszcze jak mocno. Jej fundamenty mają tradycję i to nie na wieki a na tysiąclecia. A tu zostają portrety ludzi, którzy tym się zasłużyli, że dla tej zbrodni byli tymi właśnie wichrzycielami.
Czy zostajemy sami z szeregiem problemów, jakimi są ludzie na zdjęciach? Siedźmy cicho, nie sprzeciwiajmy się, włączajmy autocenzurę jak wycieraczki w jasny słoneczny dzień i to bez płynu ze spryskiwacza. Będziemy się burzyć i tak o nas zapomną. Wszyscy kiedyś wyjdą, sala opustoszeje, drzwi zamkną. Zostanie może stróż nocny. Jednak wtedy nie zasłużymy nawet na tę migawkową chwilę, gdzie losy pokazują swoje szlaki przez bezdroża ludzkiej obojętności.
Z Bogiem.
Andrzej Marek Hendzel
Wystawa bohaterów pdf - 810 KB
Do góry