Wstawki
Strona główna
Wstawka numer 147
Koszalin, 23. sierpnia Roku Pańskiego 2025.
Cosonienses
Skąd się wzięli tytułowi Cosonienses? Z przypisu, bo wszelkie niedorzeczności prawie zawsze pochodzą z przypisów. Przypis to rodzaj komentarza, często zupełnie oderwanego od treści źródła. Niby rolą przypisu jest komentarz naukowy, lecz częściej w nich znajdziemy rozbudowaną wersję poglądów własnych, niż rzeczowe odniesienie się do treści tekstu oryginału. Oczywiście, nie zawsze tak jest. Ten przypis pochodzi z „Kroniki Wielkopolskiej” w przekładzie Kazimierza Abganowicza1. Jeśli przypis jest prostym odwołaniem się do źródła, to najczęściej nie jest zbiorem nonsensów. Tu natomiast jest tak:
„I w tym miejscu większa precyzja geograficzna niż u Wincentego, który wymienił tylko kołobrzeżan (MPH II, 331). Obok Kołobrzegu, Kamienia i Wolina pojawiają się tu Cosonienses, których tylko hipotetycznie identyfikujemy z mieszkańcami Koszalina. Prawdopodobnie i tu miejscowość w XII w. była środkiem jakiejś jednostki terytorialnej i miała gród słowiański. K. Ślaski, o. c., s. 154. Użycie tu określenia „urbus munitissimae” przypomina wstęp o Słowianach.”.
Cytuję wyżej cały przypis do zdania z „Kroniki Wielkopolskiej”:
„Naczelnicy bowiem, tak kołobrzeżan, jak kamienian, wolinian, koszalinian i innych warownych miast dobrowolnie, nie hardo, jak przedtem śmiali to czynić, lecz ze zgiętymi karkami zbiegli się i z wielką pokorą upadli mu do nóg na znak uległości.”.
Oczywiście przypis ten odnosi się do koszalinian. Pomińmy fakt, że akurat w tym zdaniu jest babol, bo zamiast „ze” wklepano „że”. To jest drobiazg wydawniczy. Ale co robią tam jacyś Cosonienses? Gdzie ich szukać? Najlepiej dopaść się do źródła i przeanalizować jego treść. Gdzie szukać tych źródeł?
Najpierw weźmy kolejno wydane drukiem trzy opracowania „Kroniki Wielkopolskiej”.
I tak jako pierwsze „Boguphali. II. de armis et Domo Rosarum Episcopi Posnaniensis Chronicon Poloniae cum Continuatione, a pag. 132. Baszkonis Custodis Pos.”2 i tam znajdujemy:

Sua etenim sponte tom Solibrigensium, quam Caminensium, Vealmiensium, Cosomensium & altiarum munitissimarum urbium presides non ceruicose, ut pridem presumpserant; sed obnixis concurrunt ceruicibus & illius sese obsequiose humillime prosternunt.
Czyli nie ma żadnych Cosonienses, ale jest jakieś Cosomensium. Nie zgadza się nam zatem ze źródłem drukowanym ów przesławny zapis w przypisie. Jednak dobrze, weźmy następne źródło, czyli „Silesiacarum rerum scriptores aliquot adhuc inediti quibus historia ab origine gentis ad obitum usque D. Imperatoris Rudolphi II ... recensentur ... ex monumentis fide dignissimis confecit tomum hunc II ...”3, gdzie między stronami 18–78 jest „Kronika Wielkopolska” i tam znajdujemy na 32 stronie:

Sua etenim sponte tom Solibrigensium, quam Caminensium, Vealmiensium, Cosomensium & aliarum munitissimarum urbium presides non ceruicose, ut pridem presumpserant; sed obnixis concurrunt ceruicibus & illius sese obsequiose humillime prosternunt.
Jest to zatem domniemany sprawca owego Cosomensium, gdyż wydanie Sommersberga jest starsze o 22 lata niż pijarów. Co ciekawe, w tym zbiorowym wydaniu źródeł dotyczących Śląska jest jeszcze „Rocznik Śląski”, gdzie na 225 znajdujemy:

Pomeranos adhaec aliquoties vicit, eorumque Urbem imprimis divitem & pepulosam Bialogrodam cum & Colbergam, Camenum, Velinarin, Cosminum aliaque oppida in Potestatem fuam redegit.
Czyli nasi Cosonienses, zamienieni na Cosomensium, wyewoluowali tu w Cosminum. I tak dobrze, że nie w kosmitów. I doszli, nie wiedzieć skąd, białogardzianie. Jednak zaraz, mamy jeszcze jedno źródło drukowane, czyli tym razem „Boguphali II episcopi Posnaniensis Chronicon Poloniae, cum continuatione Basconis custodis Posnaniensis”4:

Sua etcnim sponte tam Colibregensium quam Caminensium, Weolynensium, Cosoniensium et aliarum munitissimarum urbium praesides, non cervicose ut pridem praesumpserant, sed obnixis concurrunt cervicibus, illius sese obsequelae humillime prosternunt.
I mamy Cosoniensium zamiast naszego pierwotnego i przypisowego Cosonienses. Niejako, złapaliśmy sprawcę owych Cosonienses. Jednakowoż, czy przeanalizowaliśmy wszystkie źródła? Otóż nie, bo zachowały się rękopiśmienne odpisy „Kroniki Wielkopolskiej”. Dostępny w Polonie5 rękopis zawierający „Kronikę Wielkopolską” czyli „Kodeks Stanisława Augusta”: „Cronica magna Lechitarum et Polonorum”. I tam znajdujemy chyba najstarszy zapis źródłowy:

Sua eteium sponte tom Colibregensim quam Camniesium Vueolunemn (Weolunemn) Cosonnemn, et aliarum munitissiarum urbium presises non ceruiose presupserant, sed osnixis querunt ceruicibus, et illius se obsequcse huisime prosternunt.
W rękopisie, jest zatem Cosonnemn a nie żadne Cosonienses. W przekładzie ten fragment znaczy:
Z własnej woli Kołobrzeg oraz Kamień, Wolin, Koszalin i namiestnicy innych ufortyfikowanych miast nie przyjęli tytułów naczelnika, ale starali się o nie u niego ze wszystkich sił i bardzo się go bali, będąc mu posłuszni.
Skąd pochodzą wątpliwości w zapisie? Na przykład jest Solibrigensium w dwu pierwszych źródłach. Oryginał zawiera dość wyraźną literę „c” na początku Colibregensim. Można upierać się, że to „s”, ale próbki tekstu definitywnie to eliminują, gdyż:

z Si,

z Sin,

z Se,

- są wyraźnie różne od „c” z pierwszej próbki. Można wymyślać, że to może „g” i wtedy będziemy mieli Golibregensim, czyli zamiast Kolibreg Golibreg. Inaczej zamiast Kołobrzegu Gołybrzeg. Jednak przyjąłem, że to „c”, może niestarannie napisane, ale na pewno nie „s”. Czyli Solibrigensium to niewypał pierwszych przepisywaczy oryginału, który utrwalił się przez wieki i dopiero August Bielowski próbował coś z tym zrobić i wstawił Colibregensium, choć też wygląda, jakby nie przeanalizował rękopiśmiennego źródła. Skąd jednak jest wątpliwość w pisowni Cosonnen/Cosonnemn?


Fragment wyżej, gdzie znak końcowy „e” z chorągiewką w tył odcyfrowano jako: „Illi autem hoc inquiunt.” (Ale oni o to proszą.). Czyli ten sam znak jako „em”, co w Vueolunemn (Weolunemn) i Cosonnemn. I jeszcze ciekawostka, bo zapisuję zamiennie Vueolunemn-Weolunemn, gdyż tak jest napisane to rzekome „vu”, że wygląda jak „w” i może być jednym z najstarszych znanych nam zapisów „w” w pismach związanych z Polską. Szczególnie, że zrost „vueo” jest raczej nieudolnością pisarską niż sensownym zapisem, a „weo” wygląda znacznie bardziej zachęcająco i znajomo.
I tyle źródła. Nie ma tam naszych Cosonienses a Cosonnemn. Jakkolwiek by tego nie odczytywać, co zawiera rękopis, a nie czuję się na siłach wypowiadać się, jakbym był znawcą od łaciny średniowiecznej i jej form zapisu rękopiśmiennego. Moja wiedza z łaciny jest na tyle skromna, że nie odróżniam łaciny klasycznej od form średniowiecznych w większości znanych mi zapisów. Tu powinni się wypowiedzieć specjaliści, o ile są w Polsce tacy. Jednakże dość upokarzającym jest, że przez wieki wszystkim wystarczały zapisy raz zrobione w oparciu o nieudolny odczyt tekstów oryginału w XVIII wieku. Wygląda na to, że i autor przekładu i tego nieszczęsnego przypisu źródłowego nie znał rękopisu i powtarzał błędy swoich poprzedników. Wymieniona przez niego forma „urbus munitissimae” nigdzie w cytowanych źródłach nie występuje. I co teraz zrobimy z tym Cosonnemn?
Jeśli Cosonnemn to rodzaj hybrydy z łaciny i niemieckiego od oryginalnej nazwy i użyjemy formy Cosonnen, to sonnen znaczy opalać się, pławić się w szczęściu/sławie. Czyli mogło być pozostałością, przeinaczeniem końcówki sław/sława. Co daje Cosław lub Cosława. A jeśli przedrostek „co” jest zlatynizowanym przedrostkiem ko/ku, to daje Kosław/Kusław. I idąc dalej tym tropem, stosując zupełnie nienaukowe metody etymologii ludowej i postfaktycznej uzyskamy Sławno, bo jest obecnie Sławno, choć po niemiecku nazywało się Schlawe. I równie dobrze można je wywieść od „chlewa”. Jednakże takimi etymologiami piekło jest wybrukowane.
Lepiej przyjąć, że Cosonnemn jest to nieudolny zapis rodzimej, pomorskiej czy polskiej nazwy, gdzie zredukowano go unikając polskiej zgłoski „sz” i dawałoby to raczej Koszonen/Koszonemn od kosić. A na całym Pomorzu jest tylko jedno miasto o podobnej nazwie, tym miastem jest Koszalin. Na pierwszej pieczęci miasta zapisywany jako Cussalin a na późniejszych „c” przeszło, o dziwo, w „k” i jest Kussalin5, jakby kto przywrócił rodzime „k”, którego w łacinie nie ma a występowało w tym języku tylko dla zapisu słów greckich, gdyż najczęściej łacińskie „c” czyta się jako „k”. I jeśli nazwa ma także błędnie wpisane „n”, to można mieć nazwę Koszolen/Koszolemn. Co po polsku i w wielu językach słowiańskich ma sens. Po prostu Koszą-len. Z czego Niemcy zrobili Kussalin.
A zważywszy, że w tym zapisie zarówno Vueolunemn - Weolunemn jak i Cosonnemn mają identyczne końcówki „nemn”, a wiemy, że w pierwszym wypadku chodzi o Wolin, to znaczy, że, nadając tę samą końcówkę „lin” zamiast „nemn”, mielibyśmy Vueolulin i Cosonlin, a z tego łatwo wywieść (odtworzyć) Wolin i jak Koszalin, eliminując wtrącenia „lu” i „n”. Choć pierwotnie Wolin mógł pochodzić od Wozu-len, Wożą-len albo Wolą-len, jak Koszalin od Koszą-len. W niemieckiej nazwie Wolina Wollin zachowało się przecież podwójne „l”. Co wskazuje dodatkowo na związek między tymi miastami, bo skąd wożą len? Z Koszalina? Czyli stamtąd, gdzie koszą len. Albo skąd wolą len? Z Koszalina.
Oczywiście uciekamy się tu domniemań. Jednak z nazwy Cosonnemn wynika raczej, że to nazwa własna miasta nie jego mieszkańców, podobnie jak pozostałych trzech warownych miast. Jest zatem, o co kopię kruszyć, bo wzmiankowany fragment „Kroniki Wielkopolskiej” dotyczy roku 11087. Czyli już wtedy te miasta były warowne i istniały. Późniejsza data założenia urbanistycznego czyli rok 1188 podany przez Wendlanda jako rok założenia miasta, w końcu autora z XVIII wieku, którego zapiski historyczne są kompilacją stworzoną po wiekach od faktów, to raczej rok rekonstrukcji grodu, czy miasta, które już wcześniej było i dało się upokorzyć przed księciem Bolesławem Krzywoustym po tym, jak ten rozprawił się z Białogardem. Skoro w 1108 roku upada na kolana jego wódz, by go nie spotkało to co Białogard, to znamienny ślad po tym, że miasto to podobnie jak wzmiankowany częściej Kołobrzeg, było już wtedy faktem. Gdy ktoś natomiast tworzy wokół tego aurę hipotetycznego przypisania owych Cosonienses do koszalinian, najpierw powinien przeczytać oryginał rękopiśmienny, by się przekonać, jakich błędów narobił.
Podsumowując, już w roku zdobycia Białogardu w 1108 albo ciut później Koszalin istniał a Cosonnemn (w wymowie Kosonnemn) to najstarsza znana forma nazwy tego miasta, której do końca w mianowniku liczby pojedynczej nie umiemy podać, ale na pewno jest starsza niż nazwy podawane potem w niemieckich dokumentach. Czy to mało? To jakiś krok do przodu w wiedzy o Koszalinie i Pomorzu w okresie, zanim te ziemie zostały brutalnie skolonizowane przez żywioł germański.
Z Bogiem.
Andrzej Marek Hendzel
Cosonienses pdf - 971 KB
Do góry