Wydawnictwo Oficyna
Strona główna Recenzje
Wydawnictwo Oficyna Kompozytorzy Dziennik Muzyczny Piosenki Artykuły Recenzje Instytut Neuronowy Do pobrania Krótki opis Kontakt
 
 

  

   Agata Szymczewska 

Poznańska Orkiestra Filharmoniczna

XIII Międzynarodowy Konkurs Skrzypcowy imienia Henryka Wieniawskiego

 

DUX 0081  

 

Miałem o tej płycie nie pisać. Ale cóż, jak trzeba to trzeba. Niestety będzie o tym krótko, bez historyjek, przyczyn i dorabiania gęby.

 

Kto nagrał tę płytę i po co? Czy uwodzi ona czymkolwiek, oprócz dokładności wykonania? Czy mógłby ją na ten przykład wykonać dobry sampler, czyli program do muzykowania zamiast człowieka?

 

Nie ma w tym żadnej werwy, żadnego ognia, żadnego głębszego przeżycia. Wszystko szkolne i grzeczne. Profesorowie na akademii mogą być z siebie dumni i zadowoleni, że wychowali swoją wierną kopię, albo kopię swoich marzeń o sobie. Emocjonalna nijakość, płytkość, przy świetnym warsztacie. Ot, i wszystko.

 

Czemu takie granie wygrywa? A kto ich wie tych poznaniaków? Ale co wygrywa? Konkursy? A kto robi z muzyki sport? Po co ten cały grzmiący patos?

 

Ma to zapewne jakieś zastosowanie w myśleniu tych, którzy szkolą automaty wykonawcze. Tylko czemu zapomnieli o przekazie utworu i wykonania? Może sami nie posiadają żadnych głębszych uczuć, zatem nie umieją ich wpoić komukolwiek?

 

Płyta robi wrażenie pozy na mistrzostwo. Kupiłem ją z drugiej ręki, zatem mogę o niej napisać, co mi się podoba. Nie zablokuje mnie tu żaden podstęp, ani pozór bezinteresowności darczyńcy, który mi coś prezentuje.

 

Niestety inne wykonania tej wykonawczyni są podobne do tego. Jakby nigdy nie kochała. Jak zatem ma wykonać z namiętnością i miłością utwór, który jest namiętny i pełen pasji? Szybko? Szybciej? Albo nie gubiąc nutek? Tak zagra dobry sampler. Zatem, po co wtedy taki wykonawca? I do czego?

 

Ktoś mi powiedział, że Agaty Szymczewskiej się nie krytykuje, a to ona jest obwiniona o to wykonanie. Się nie robi... A co to takiego jest: się nie robi, się nie krytykuje? Jeśli coś jest miałkie, a wychwalane, to czyżby dlatego nie warto o tym mówić, by nie wylazła skrywana skrzętnie zgnilizna? Gdy ktoś jest łasy na pieniądze, a woła, jakim to on jest artystą, a w nim i jego pracy pustka, jak w zrujnowanej fabryce przeznaczonej do rozbiórki, to co wtedy? Żeby to bodaj była fabryka - siedziba dowództwa Armii Krajowej, to warto wszcząć o nią bój z interesownym tałatajstwem. Ale, jeśli to tylko małe i robaczywe myślenie źle wychowanej pannicy, to co wtedy?

 

Szkoda mojego pióra - co mówię, tego bezosobowego ekranu komputera i klawiatury - na takie rzeczy. Nie ma w tym graniu muzyki, ale za to poza jaka.

 

 

Andrzej Marek Hendzel