Dziennik Muzyczny
Strona głównaWpis Dziennika Muzycznego numer 3
Koszalin, 05. 04. 2009 r.
Byłem dzisiaj na dworcu kolejowym. Zawsze, gdy stamtąd wracam, jestem chory. Przepełnione kosze na śmieci, wszędzie pełno walających się odpadków. Ludzie pośród tego, jakby nie zauważali, że są na śmietniku. Może służby dworcowe i miejskie oczekują, że wietrzyska to rozwieją. I będzie po krzyku.
Pociąg wjechał, wypełniając peron swych jazgotem i powiewem. Ohyda muzyki XX wieku. Co za wycie, piski i rumor. Po czymś takim istnieje tylko jedna potrzeba – potrzeba kłótni. Jest tylko jedna atmosfera – atmosfera kłótni. Nie sposób jej uniknąć.
Co zrobiliście z muzyką, panowie muzykusi? Gdzieście ją zaprowadzili? Ani jeden dźwięk nie przypomina o człowieczeństwie. Ani jeden dźwięk nie stroi się z pulsacją wewnętrzną. Wszystko nastawione na rumor. Gdzie jakaś historia opowiedziana do poduszki? Gdzie jakiś bohater walczący o coś dobrego i pięknego?
Ludziska wysypały się jak odpadki z kubła. Przetoczyły się pośród miotanych przez wicher śmieci. Kontury zlały się w jedną masę. Nad morzem duje niemiłosiernie, a to blisko. W tej powodzi zgrzytactwa, pustki - muzyka zmarła dawno. Jak ją wskrzesić?
Wygodne, ciepłe dudlenie muzykowania popularnego. Cóż ono znaczy, gdy cała reszta to muzyka śmietnika... Wróciłem do siebie, tu też mam bałagan. Twórczy nieporządek, jak zalęgłoby się w mózgu eufemizmu. Ale to też śmietnisko, które trzeba po prostu uprzątnąć. Jutro jest poniedziałek, trzeba się wziąć do roboty.
Zapędził nas wiek XX na bezdroża. Ale żeby tam było chociaż coś niezwykłego. Ptaszyska latają. Tam u was pewnie gawrony i inne ugarniturowane towarzystwo. Tu u nas mewy w swych białych smokingach. Wszystko to urządziło pogrzeb muzyki. Odrażające wysypisko odpadów cywilizacji. Pokonaj to, Hendzel, bądź bohaterem... muzycznym. Albo, jak kto woli, muzyki.
Andrzej Marek Hendzel
Do góry