Dziennik Muzyczny
Strona głównaWpis Dziennika Muzycznego numer 244
Koszalin, 09. 07. 2024 r.
Lekka muzo. Jakkolwiek Cię zwał, piszesz prościutkie piosenki. O potrzebie nakręcania seriali o autorkach tekstów piosenek już pisaliśmy w tym Dzienniku. Fuj, jak można o sobie pisać w liczbie mnogiej. Otóż można, bo czasem piszemy to z innymi często martwymi autorami, którzy nas zachęcają, których cytujemy, a czasem z Tobą – Czytelniku.
Weźmy najlepszą piosenkę pewnej bardzo znanej osóbki, o której już tu było. Zacytujmy fragmencik tego wybitnego dzieła, po którym Czytelnik bez trudu rozpozna jego autorkę:
„Taki dzieckiem się nie zajmie,
tylko myśli o Einsteinie”.
Są to powszechnie znane rzeczy. Nie podajemy zatem nazwiska i imienia autorki. Niczego nie ukrywamy. Nie ukrywamy nawet swojego imienia i nazwiska. Ciekawostką tego tekstu jest, że pada tu zaimek „taki”. Czyli chodzi raczej o mężczyznę, a przynajmniej o przedstawiciela płci męskiej. I po cóż by miał ten „taki” się zastanawiać nad Einsteinem albo dosłownie myśleć o Einsteinie? Czyżby jego brak zainteresowania dzieckiem wynikał z odmiennych preferencji płciowych? Wtedy autorka wychodzi na homosia, homofoba i takie dalej inwektywy a przecież wiadomo, że była taka poprawna politycznie.
I druga piosenkarka ze znanym twórcą teorii względności (obu i ogólnej i szczególnej) i jej szybki koleś, którego jakoś chciałaby pohamować:
„Przestań działać jednostajnie
porozmawiaj o Einsteinie”.
To także znana wszem wobec pioseneczka o szybkim strzelcu. Nie do ukrycia jej autorstwo i wykonanie. W tym wypadku, piosenkarka tekstem autora tekstu błaga swego pastucha krów, by poszedł po rozum do głowy i, jeśli nie umie myśleć o, to chociaż porozmawiałby o. Jej chłopaczek ma mniej lotne podejście do fizyka, a raczej woli od razu przejść do rzeczy. O przepraszam, zaleciało uprzedmiotowieniem kobiet, więc powiedzmy, do działania. Wtedy ów fizyk względności spowalnia nieco zapędy ogiera. I niech ów ogier choć zarży o ważnych tematach współczesności a przynajmniej w miarę współczesnej fizyki. A może ta z kolei zamiast pędu do działania, oczekuje wyznań o tym, co on tam z tym fizykiem wyprawiał lub wyprawia. A może fantazjuje tylko, co jest czasem przedsmakiem przyszłości. Nie na czasie? Wiadomo, fizyka względności, w której czas najbardziej namieszał. Dość o tym, bo to za trudne do tekstu o muzyce.
Co się czepiliśmy, jak rzep do psiego ogona, do biednego fizyka? A czy tenże fizyk to psi ogon? I czemu ktoś tym razem nas uprzedmiotawia, choć rzep to istota żywa, choć haczykowata. A jesteś pewien, drogi Czytelniku, że chodziło akurat o tego Einsteina? Czyli, że chodziło o Alberta, a nie o jego brata Alfreda? Ten drugi raczej prędzej wylądowałby w piosence, bo pisał o muzyce. Wszyscy jednakże wiedzą, że i jego braciszek muzykował na skrzypkach, to na pewno jego osiągnięcia artystyczne wciągnęły go w wir piosenki polskiej. Ponadto muzykolog to jakoś dziwnie wygląda w tekście łatwej pioseneczki, nawet tylko domyślnie. Fizyk, który namieszał w umysłach, o to brzmi dumnie, dźwięcznie i akuratnie. Jak nożyczki u krawca.
I tyle pewnie miał ten jeden z drugim wspólnego z treścią utworu. Po prostu pasował do rymu i tyle. Choć rymik autorki tekścideł jest niepełny - asonansowy, a tekściarza piosenkarki, która przy okazji uczy swego chłoporobotnika czyli pewnie nie o studenckiej proweniencji gostka, prawie idealny w wymowie nie w zapisie. I raczej to cała tajemnica tego jednego kamienia, którym rzucam w oba tekściki. Biedny fizyk i biedny muzykolog, obaj obywatele amerykańscy.
Dlaczego napisałem, że ta pierwsza piosenka jest najlepszą piosenką z tekstem tej autorki? Jest szczera, prosta, bezpretensjonalna, taka ze studenckiej imprezki. Lekko tylko melancholijna. Nie ma w sobie typowej dla jej późniejszych osiągnięć nadętości i fanfaronady. Gdy ją pierwszy raz usłyszałem, to nie mogłem uwierzyć, że to jej, taka wydala mi się dobra. A były to lata osiemdziesiąte zeszłego wieku. Dawno, prawda? Wtedy już była stara. Utwór rupieć. Dopiero niedawno skojarzyłem, że oba te utwory opowiadają jedną i tę samą historię. Są jakby następstwem po sobie. Jedna robi inteligencki zarzut a druga przetwarza go na zarzut bardziej przaśny, robotniczy, proletariacki z duchem polskiego big-bitu.
Jednakże, czy o to chodzi w tych utworach? Pomijając już ich głębie poznawcze i znaczeniowe. A co jeśli obie ukrywają inną, nieco pospolitą i dobrze obu znaną prawdę o… showbusinesie. Kto rządzi tym zakątkiem gospodarki, bo to jest gospodarka, choćby ktoś się zapierał i opierał. Co robi żyd w piosence? Spadł z pióra gęsiego? Jak u Fredry? Komu chciano się podlizać, może nawet nieświadomie? I tu zaraz się obrażą obrońcy ich obu, że to byli w pełni świadomi artyści. Zgoda. Wszak o tym właśnie mówię. Pejs rytmizuje piosenkę. Przynajmniej w tych dwu cytowanych tekstach.
Andrzej Marek Hendzel
Do góry