Dziennik Muzyczny
Strona głównaWpis Dziennika Muzycznego numer 232
Koszalin, 22. 06. 2024 r.
Dziś późną nocą telewizja uraczyła nas dziwnym ciastem. Film animowany z postaci z płótna i włókniny zapewniającej przeźroczystość uszu postaci. Tytuł filmu „To niezwykłe ciasto”. O kolonializmie i poczuciu winy państw, które mają ten cały kolonializm na sumieniu.
I jak leczyły się te państwa w oczach autorów tego filmu, a raczej jak ten proces ozdrowieńczy pokazali ciż autorzy. Król państwa kolonialnego, nie wymieniajmy z nazwy tych morderców, wypędza z koncertu na królewskich salonach klarnecistę. Każe go wyrzucić. Sługa bardziej dyplomatycznie wyprasza go, mówiąc po cichu, że król nie życzy sobie, by grał. A klarnecista w akompaniamencie fortepianu grał dwie nuty. Iście wirtuozerska partia. Potem w następnym odcinku, pigmej robiący w hotelu kolonii owego króla za popielniczkę, ginie przygnieciony fortepianem zepchniętym z blokujących kółka instrumentu podstawek przez niesforne dziecko. Chciałoby się powiedzieć przez diabelskiego bachora, który wali klapą fortepianu i gdy ten odjeżdża, to ryczy wniebogłosy. Klarnecista dostaje stek wyzwisk od innego gościa hotelowego za zagranie dwu nut i to tylko raz. Zaraz, że po mordzie dostanie, bo robi hałasy. Potem cudownie ocalały tragarz wyłania się z odmętów rzeki, do której wpadł, bo inny kolonista rzucił im skórkę od banana pod nogi, gdy szli wiszącym mostem. Wyłania się z wody z głową swego przyjaciela przytroczoną do niego kajdanami, jakie mieli na szyjach. Uwalnia się z tych kajdan. I nagle za plecami wyrasta mu ten sam klarnecista królewski i hotelowy i gra swoje dwie nutki. Tragarz pada, uderza się głową w kamień i ginie.
Te trzy wątki jakby muzyczne zabijają. Tak leczą swoje obrzydliwe kompleksy obywatele byłych państw kolonialnych mających na sumieniu miliony pomordowanych tubylców. I tak przekładają to na język filmu, robiąc z tego tanią komedyjkę, gdzie muzyka wypada jak demon mordujący wszystkie ofiary. Jeśli do tego służyła muzyka kolonistom, to nie dziwota, że kolonie im padły i są symbolem upadku człowieczeństwa i haniebnego wyzysku człowieka przez człowieka.
Andrzej Marek Hendzel
Do góry