Dziennik Muzyczny
Strona głównaWpis Dziennika Muzycznego numer 123
Koszalin, 05. 06. 2010 r.
Porozmawiajmy o tym, co jest twórcze. To znaczy, rozmawiał będę ja, a ściślej pisał, ale jak zwał, tak zwał. Ktoś jednak będzie mówił, bo ktoś ma coś do powiedzenia.
Są sprzeczności:
1. Coś, co jest standardowe, jest przeciwieństwem tego, co jest twórcze.
2. Coś, co jest schematem, jest przeciwieństwem oryginalności.
Oczywiście, coś twórczego z czasem staje się standardem, a oryginalność zamienia się w schemat. Ale jest krótki okres, gdy twórcze i oryginalne żyje tylko jako twórcze i oryginalne. Nie zawsze jest to moment, gdy dana rzecz się rodzi, bo dla twórcy jego rzeczy bywają już stosunkowo dobrze znane, nawet na etapie tworzenia. Takim momentem jest publikacja. Objawienie danej rzeczy ludziom.
Objawienie ma dwojaką naturę. Może być odebrane wprost, jako objawienie dla twórcy. Wtedy dzieło zaskakuje go samego. Jest objawieniem dla niego samego. Wtedy jest mowa tylko o twórczości i oryginalności. Jest też to drugie objawienie, dla publiczności, gdzie nowe jest dla niej coś, co twórca pokazuje, a dla niego nie było to żadną nowością. Na przykład, napisał już wiele podobnych rzeczy i pokazał tylko jedną z nich. Dla niego to żadna nowość, a dla ludzi tak.
Ale gdy ktoś oczekuje twórczości i oryginalności, a w zamian serwuje twórcy, że ten ma się dopasować do standardu i schematu, to czego szukał u oryginalnego twórcy? Czego się od niego spodziewa? Który oryginalny twórca da się na takie coś nabierać?
Do ludzi, więzionych przez standard i schemat, którzy często z własnej woli stają się ich niewolnikami, nie przemówi nic oprócz tych dwu bestii. Owszem, może przez chwilę się zachwycą czymś nowym, zaczną dziwnie piać z podziwu, ale zaraz potem standard i schemat zduszą w nich resztki wolnej woli, która gdzieś głęboko tliła się w nich przez moment.
Twórczość musi się rozwijać na swobodzie. Pośród odbiorców godnych nowości i gotowych na nowość. Inaczej trafia się na kamienistą glebę rutyny i niewrażliwości, na zaskorupiały stan psychiczny jednostek zniewolonych. O duchowości, o wrażliwości, o pięknu i dobru, mogą tam tylko mówić. Ich smaku, ich zapachu ani ich wyglądu, nie mówiąc już o przejawach działania, czyli ruchu, nie mają tam pojęcia.
A tętniąca ruchem tkanka, która składa się na muzykę, zupełnie wymyka się takim ludziom. Muzyka bowiem jest także w większości zestandaryzowana i schematyczna. Każdy nowy i oryginalny jej przejaw może się spotkać z brutalnym odporem rutyny i gruboskórności. A na koniec, te dwie bestie standard i schemat, zaczynają pouczać, że jeśli się im nie przyzna racji, to twórca stanie się jakiś, taki i owaki. A jakim cudem cień zaczyna narzucać wolę obiektowi w ruchu, który ten cień rzuca? Jakim cudem zwierciadło narzuca wolę lampie? Czasem mogą je wspierać, dawać dowód istnienia obiektu i lampy, ale nic więcej. Cień pozostaje cieniem, jak standard standardem, jako cieniem swej bujnej młodości, gdy był jeszcze nowością, zanim stał się standardem. Światło odbite pozostaje odbite, jak schemat, jako obraz swej świetności, gdy był oryginalny i twórczy.
A twórcze i oryginalne bywa to, co się rodzi. I bywa czasem, że zachowuje w sobie twórczy i oryginalny pierwiastek do samego końca. Ale o tym fenomenie porozmawiamy kiedy indziej.
Andrzej
Marek Hendzel
Do góry