Ostatnio
trochę tu navipisywałem, ale to vipadkowa strugania
ważniaka przez różnych ludzi, którzy może mają
nie tak poukładane w mózgownicach. Nie moja sprawa,
to ich zwoje. I żaden to gordyjski węzeł, zwykły
pospolity motek z koszyczka na igły i nici. Nawet szewc
Dratewka nie miałby z tego żadnego pożytku, szyjąc
bebechy ukatrupionej owieczki.
Muzyka
prowadzi czasem na manowce, szczególnie tych, którym
się wydaje, że to powód do wynoszenia się nad
innymi. Taki Wagner na przykład z jego pyszałkowatym
charakterkiem. Wychowawca różnych kulturalnych
despotów i mentalności tępego gangstera, nie uwłaczając
zwykłej gangsterce. Gangsterstwo polityczne bowiem,
to jest zaraza, którą trzeba tępić. I jeśli
emanuje na nasze życie społeczne i stosunki między
ludźmi poprzez tworzenie enklaw uprzywilejowanych
bubków, to takim lepiej powiedzieć kilka słów do słuchu,
o ile takie bufony ten słuch mają.
Ale
muzyka ma też inne oblicze, twórcze i piękne, gdzie
rozum i mądrość nie kłócą się o ochłap, nie
szamocą o byle co, a gdzie króluje geniusz ludzki. O
takiej muzyce chcę tu pisać. Wszystko inne traktuję
jak chwasty, które są, być może rezerwuarem
materiału genetycznego, ale (ludzkość) musi się
dopiero zdobyć na wysiłek, żeby z tych bezużytecznych
bubli powstało coś pożytecznego. Wszystkie bowiem
rośliny uprawne, zanim z nich rolnik zebrał słodki
plon, były toksycznymi płodami natury, bezużytecznymi
chwastami.
A
dzisiaj chwast to chwast a cała reszta, która w tej
bujności i wybujałości chwaściska próbuje wzrosnąć,
tłumiona jest przez swoich lepiej uwarunkowanych sąsiadów.
Oby chociaż zza miedzy. Ale nie - to tałatajstwo
pakuje się z buciorami na cudze, nie szanując żadnej
własności i po tym rozsiewaniu swoich dmuchawców sądzi
o sobie, jako o niebieskim ptaku. Ale ptak na to
narobi, wisząc gdzieś wysoko na niebie i lecąc być
może do Króla Ptaków po cudowny flecik, aby zaśpiewać
umiał nawet niedźwiedź.
Andrzej
Marek Hendzel
|