Wydawnictwo Oficyna
Strona główna Dziennik Muzyczny
Wydawnictwo Oficyna Kompozytorzy Dziennik Muzyczny Recenzje Instytut Neuronowy Do pobrania Krótki opis Kontakt
 
 

     

Poprzednie 

Następna

Koszalin, 29. 12. 2009 r.

 

 

 

Czym jest martwa muzyka. Nie stawiajmy pytajnika, bo to pytanie retoryczne. Raczej.

 

Gdy idziesz do wykonawcy, a często łasisz się mu niemal jak pies, a ten ma tylko tyle do powiedzenia, że na wykonanie swojego utworu będziesz musiał poczekać, aż umrzesz, to co masz zrobić? Wyć? Płakać? A może walnąć pięścią w stół? A nocą wstać, zapalić światło – blask lampy rozjaśnia mroki nieświadomości – i napisać nowy utwór. Nawet krótki, jakby pozbawiony dawnego warsztatu, jakby okrojony nieco, aby nie zabił... i żeby owi, tacy i owacy, nie doczekali się widoku twojej kwatery pośród owej nieruchomości. W Polsce kwatera owa sama w sobie nieruchomością nie jest. Nieruchomością jest cmentarz. Zatem leżysz sobie w tej ruchomości i kołyszesz się na wietrze. Bimbasz na głupotę ludzką, niesmak, jaki ci przysporzyli bliźni, czekający na twoje zejście... ze sceny.

 

Siadasz spokojnie, słuchając nowych dźwięków. Nowych nie tylko dla owej nieruchomości, szczególnie duchowej i umysłowej, ale w ogóle. Nawet Bóg widzi dzieło twojego geniuszu... bo geniusz to tylko mały duszek, który czuwa nad tobą jak anioł. Kiwasz głową, co za rarytas – jedyny w swoim rodzaju. Bo kto go ma w tej chwili oprócz ciebie.

 

I tak, bracie, stajesz się wartością samą w sobie. Nie jakąś tępą improwizacją, ale trwałym śladem - bo pochodzącym ciągle z ruchomości. A na koniec, skoro wykonawcy życzą śmierci autorowi, to trzeba uśmiercić wykonawców. Nie nabijać ich na pale, wieszać ani prądem razić, a już zupełnie dla takich kule marnować. Po prostu zastąpić ich surogatem, skoro surogat może a oni nie mogą. Duchowa impotencja wykonawcza nie dotyczy automatów, bo automaty są bezdusznymi stworzeniami, których duchową wartość tworzy jedynie twórca muzyki.

 

Zatem, czym jest martwa muzyka? I odpytajnikujmy. Muzyką nie wykonaną przez martwych wykonawców. Martwych mentalnie, duchowo i emocjonalnie. Ale taka muzyka żyje i tak, więc w czym problem... Bo na pewno nie w kim.

 

 

Andrzej Marek Hendzel

 

Do góry