Emerytura
muzyczna. Najpierw grać dla Niemców. Potem stać się
prawie-polakiem i grać dla Polaków. Potem znowu grać
dla Prusaków. Potem grać dla Napoleona i Polaków.
Potem grać dla Polaków pod carem. A potem osiąść
na mieliźnie na emeryturze od cara.
Czy
nie pięknie? Prawie jak „Biała Gwardia”. A tu
nie jest nawet biało-czerwona. Ale jakaś forma
prostytucji muzycznej: siermiężnej, jowialnej i
zazdrosnej. Jednakże miała owa siermięga sprzedajna
odrobinę dobrego smaku, by chociaż Chopina nazwać
genialnym. A cała reszta? Może i mieli rację ci, którzy
tego grać nie chcą. Muzyka ma różne twarze. Niektóre
przemijają bezpowrotnie.
Szkoda
tylko wiedzy o tym, która powinna być dostępna.
Niekoniecznie jak powietrze i woda, ale przynajmniej
tak jak przyzwoicie zrobione buty. Jeśli już trzeba
uciekać, to trzeba wiedzieć przed czym. Tupot obuwia
to już jakiś szkielet muzyczny. Teraz trzeba wymyślić
piękny temat.
Andrzej
Marek Hendzel
|