Wydawnictwo Oficyna
Strona główna Dziennik Muzyczny
Wydawnictwo Oficyna Kompozytorzy Dziennik Muzyczny Recenzje Instytut Neuronowy Do pobrania Krótki opis Kontakt
 
 

     

Poprzednie 

Następna

Koszalin, 19. 07. 2009 r.

 

  

 

Niech mi tu teraz kto odpowie, kogo nazwałem idiotą? Kogo lub co? Albo: kogo a może co? Czy jest to zatem indywidualny przytyk, czy stwierdzenie o pewnej nadjednostkowej zbiorowości? O jakimś partyjniackim gremium? Jakaż zatem to jest partykuła?

 

A czy my tu nie pisaliśmy bajek, co znaczyć chyba ma – nie publikowaliśmy? A bajki z natury są bardzo niebezpieczne. Bardziej się ich boją tak zwani publiczni jegomoście i jejmościanki niż ich autorzy. Głupota w Polsce chodzi obecnie z wyprostowanymi karkami. Głupota obecnie w Polsce rządzi. Czy nie pięknie?

 

Czy to nie wpisuje się w dzieje głupoty polskiej? Cóż za pożałowania godna acz zaszczytna tradycja. Czy to nie jest jakaś obraza majestatu? O, tego mi nie przypiszecie. Żeby majestat obrazić, to taki majestat musi istnieć.

 

Nie boję się o moje liternictwo, bo uczynione jest z najlepszego materiału. Boję się o Polskę. Boję się o Polskę w łapach takich sprzedajnych mówców i mędrków. Czy są to jacyś nowi sofiści? Otóż nie, bo dla uprawiania sofistyki też trzeba mieć odrobinę rozumu. Odrobinę powiadam i odrobinę dobrego smaku oraz jakiekolwiek bądź hamulce. Hamulce w wyciąganiu ręki po nie swoje i hamulce w sposobie rozdawnictwa z publicznego gara z groszem.

 

A to co się teraz dzieje, to jest wpuszczenie zgłodniałej sfory psów do rzeźni. Nikt już nie umie określić, co one tam robią. Słowa w stylu: złodziejstwo, hańba, bandytyzm, łajdactwo i głupota utraciły już swoją moc sprawczą, bo te osobniki obrzucają się nimi na co dzień. Jeśli im kto dołoży jeszcze kilka epitetów, tylko się otrząsną z tego i dalej będą knocić to, co knocą od lat.

 

To jest ów etos. Na niego pracowali wytrwale latami i teraz zbierają owoce. Co drugi wolałby być gwiazdą popu niż tym, czym jest. Ale talentu do tego nie ma żaden z nich i wrzaskiem, koślawymi poglądami i łgarstwem zapełniają ekrany i anteny swoimi głupawymi gębami.

 

Nic by mnie to nie obchodziło, gdyby nie zamach na publiczne dobro, które przez swoją niematerialną wartość przetrwa te swary i głupotę. Ale jeśli taż sama głupota będzie rządzić tym, czy coś ma zostać stworzone, czy nie, to już u zarania zostanie zlinczowana ta najmniejsza spośród nas – twórczość. Czemu najmniejsza, bo nigdy nie pcha się sama na piedestał, a lokuje ją tam potomność. Mali zazdrośnicy z polityki, władzy i wszelkiego innego kuglarstwa na koniec zaczynają jej czapkować, jeśli nie uda im się jej zadeptać w chwili poczęcia albo tuż po tym. Dlatego tak się boją siły twórczej w jakiejkolwiek postaci, bo sami są twórczą jałowizną.

 

Zrobią sobie hymn z cudzego utworu, aby ich miny wyglądały jeszcze głupiej, choć w ich mniemaniu są dostojne jak udekorowany medalami oskubany kogut. Stoją te dwunogie potworki i ze wszystkiego robią spektakl mieszczuchowski boć przecież nie wieśniacki. Polityka bowiem to proceder miejski. Żałosny, łzawy i chwiejny jak nic innego. I podbudowany zawsze tym samym – pustosłowiem.

 

Czego ma się bać twórca ze strony takich elementów? Wszak czasy despotyzmu minęły, jak twierdzą. Czego, że zaprowadzą go do sądu, tego reliktu feudalizmu w Rzeczypospolitej? Wymierzą mu może karę chłosty, albo publicznego opluwania go w mediach. Brawo, niech tak będzie. Przynajmniej wtedy media się uratują, bo które media oprócz publicznych zechcą wyemitować taką plwocinę? Nie mają już nic do roboty, jak tylko pokazywać zakazane gęby politykierstwa? Już tam chyba lepiej jest im ze słabą popową muzyczką niż z takim tałatajstwem. Twórcę pokażą w stanie totalnego opluwania jedynie media realizujące misję publiczną. Czyli uratujemy tym sposobem te media z łap politykierstwa. Bo jeśli nie dadzą na te media, to kto ich pokaże publicznie? Cel zatem – dla muzyki – zrealizowany zostanie.

                       

 

Andrzej Marek Hendzel

 

Do góry