Wydawnictwo Oficyna
Strona główna Dziennik Muzyczny
Wydawnictwo Oficyna Kompozytorzy Dziennik Muzyczny Recenzje Instytut Neuronowy Do pobrania Krótki opis Kontakt
A+ A-
 

     

Poprzednie 

Następna

Koszalin, 31. 05. 2009 r.

 

 

 

I tak dobrnęliśmy do pięćdziesiątego wydania tego Dziennika Muzycznego. Rocznica, albo dziennica została opita dość dobrym winem z Salzburga, pozostawionym jako gratyfikacja przez pewną bardzo zdolną perkusistkę. Modląc się do obrazu, pozostawiła nam tu tego kwiatka, którego bukiet wczoraj rozlał się soczyście i okazja była, by idąc za wzorem prawdziwego Nauczyciela z Betlejem Judzkiego walnąć z kielicha jego krwi.

 

A ta nasza nawiedzona perkusistka, zamiast pójść po rozum do głowy, zamiast pomiędzy nogi, i  drzeć stamtąd, jak już dwa wieki z okładem darł niejaki Wolfgang Amadeusz Mozart, to siedzi tam jak zaklęta i nic. A my tu dzisiaj wsiądziemy w autko, hemoglobina prawdziwego Nauczyciela wyparowała z nas albowiem i pojedziemy do jej rodziców nawiązać dyskurs. Oj, to nieładnie urazę trzymać tyle czasu, gdy się jest takim cacuszkiem muzycznym, którego ze świecą szukać. A ponadto tak jeżdżącym slalomikiem dla skoordynowania układu kierowniczego. Toć przynajmniej i zabawnie - i koordynacja ruchowa idealna i jak muzycznie przy okazji.

 

A teraz zamknijmy tę swoją jadaczkę na chwilę, bo dzień piękny ucieka, wichry wyją i słońce przyświeca zza chmurzysk. Po jaką choleryczną naturę siedzieć i bredzić do bitomanii światowej i wszechświatowej, jak można pofrunąć i zwiedzić miasto eksprezydenta Kwacha. Kwas to był ordynarny, zawsze zawiany i kołyszący się nawet, gdy pomykał przed okiem kamery po drabinie, ale wszelako ludziska takiego sobie sami wybrali garba. Bodaj by to był jaki kwas muzyczny, atonalny, albo banalnie banalny Salzburczyk. Toć i to małe miasteczko i to małe. Wielkie jedynie przez Symfonię Jowiszową. A temu drugiemu jeszcze łatki nie przyszyto.

 

 

Andrzej Marek Hendzel