Ile
można napisać w niespełna dziesięć minut?
Wyszedłem dziś, bo było słychać jakiś hałas.
Albo mi się wydawało. Leży koperta. „Co,
listonosz już zwariował, że do skrzynki nie może
trafić?...”. Podszedłem, a w środku dwa moje
utwory. I jeszcze kilka drobiazgów, które dałem
pewnemu grajkowi.
A
czemu nie nazwać kapeli: Palanty muzykanty,
albo Muzykanty palanty?
Jeśli
ktoś przychodzi do ciebie ze słowem: „Daj”.
Dajesz. Ale gdy Ci ktoś przychodzi któryś tam raz
z rzędu i ciągnie za sobą jakiegoś urzędniczynę
miejskiego, który mu coś kazał, to możesz mieć
dosyć. Zapytasz przynajmniej: „A co ja z tego będę
miał? Zagrasz przynajmniej jakiś mój utwór?”.
Na odpowiedź w stylu: „W tej chwili trudno mi
powiedzieć...” – zareagujesz zawsze
impulsywnie. Ile można dawać się wodzić za nos?
I
potem opluwa Cię taki od złodziei, bo zabroniłeś
mu się nadal naciągać i okradać. Walnąłeś pięścią
w stół i powiedziałeś: „Dość.”. I masz
wyzwiska zza płotu w trakcie choroby na dzień
przed Wigilią, kopertę rzuconą przez płot z
napisem Andrzej Hendzel.
Jeśli uderzysz mrówki, nie
przyjmą tego spokojnie, lecz ugryzą rękę tego,
co je uderzył.
Tak
mówi tekst akadyjski mający już prawie 3360 lat,
a dany w przekładzie Rudolfa Ranoszka. Oto los mrówki.
Twardo broniącej mrowiska, zawistnej i pełnej
kwasu. „Każdy by chciał komponować, ale nie każdy
może.” – oto jej motto życiowe. Oto jej
sztandar. Muzyka znika, bo mrowisko woła.
Andrzej
Marek Hendzel
|