Co
też ten autor nawypisywał w poprzednim wpisie?!
Szaleju się najadł, czy jak?! Bo czytelnik weźmie
starą Encyklopedię trzynastotomową PWN i co
przeczyta:
MAZUR,
polski taniec ludowy pochodzący z Mazowsza, w
takcie trójdzielnym (3/4, 3/8),
o żywym tempie, z akcentami przypadającymi na różne
części taktów, głównie na słabe...
Autor sam, jak widać, nie
zna się na mazurach, a wygaduje nie wiadomo co
przeróżnym wydawcom. Ale zastanówmy się przez
chwilę. Kto pierwszego mazura złapał i przypiął
szpilkami do papieru nutowego? Nie filozofujmy! Nie
ma świadka pochwycenia mazura i dowodu na to, że
to taniec mazowiecki. Ale obojętne... Co za różnica,
czy mylimy Tatry z Mazurami czy Mazowszem? Fakt pomyłki
pozostaje.
Jednakże
weźmy w obronę biednego Anglika i powiedzmy na
uzasadnienie jego popisu erudycyjnego, że to sam
Karol Szymanowski nawsadzał tam melodyki góralskiej
i jej odmiennej harmoniki oraz skali. A wszystko na
rytm mazura. Nie eklektyzm? Oczywiście w wypadku
takiego znakomitego autora jak Karol Szymanowski
eklektyzm się wybacza. Miszmasz, z którego wynika,
że od młodych lat nie lubił muzyki ludowej a na
starość zbaraniał, wpakowawszy się w baranicę i
parzenice - i nawypisywał góralskich mazurków.
Powiedzmy, że to efekty wspomnień mazura z
Mazowsza o pobycie na góralszczyźnie. A jechał
okrężna drogą przez Kijów, Berlin i Nowy Jork.
Co mówię?! Najkrótszą drogą.
Ale
jednak trzymajmy się terminologii. Bo to, że sami
nie wiemy, my Polacy, skąd ten taniec pochodzi, nie
oznacza, że musimy tę swoją niewiedzę sprzedawać
innym. Jeśli bowiem mazur pochodzi z Mazur, to
istnieje pewne podejrzenie, że rzekomo czysto
polskie proweniencje naszego hymnu narodowego, który
jest klonem mazura, czyli dworskim mazurkiem, nie są
tak do końca czysto polskie. Mazury to
skomplikowane miejsce na ziemi, gdzie Polak żył,
ale nie tylko Polak i raczej nie jako pierwszy.
Niemcy także przypisują sobie mazurzenie, ale oni
szczególnie mają tam wiele grzechów na sumieniu,
co do prawdziwych rodowitych Mazurów. Sami nazywając
się Prusakami ukradli tę nazwę od ludu, który
wymordowali do ostatniego.
Jeśli
zatem mazur nie jest tak czysto polski, to
przynajmniej jest oryginalny. Jego akcenty najczęściej
na trzy, czyli na końcową część taktu, są wyjątkowe.
Tylko Polacy tak akcentują swoje tańce o ludowym
pochodzeniu. Posłuchajcie czasem, jak Niemcy grają
„Mazurka Dąbrowskiego” na jakiejś uroczystości
czy imprezie sportowej. U nich coś ten mazur dalej
akcentowany jest na raz. I wychodzi im to tak, że
cała jego skoczność znika a staje się przyciężki
i smętny.
Najkrótszego
mazura autor znalazł u niejakiego Aleksandra Ładnowskiego,
jak go niegdyś określono „patriarchy scen
prowincjonalnych”. Ładnowscy we wszelkich notkach
biograficznych występują najczęściej jako
rodzina. Mazur ten ma pięć taktów. Oto on:
Jest
zabawny ale dość prostacki, lewa ręka wali prawie
cały czas to samo. A pochodzi on z utworku
„Staruszkowie w zalotach” wydanego razem
z monodramem „Lokaj za pana” - takiej miniaturowej parafrazy
„Wesela Figara” Wolfganga Amadeusza Mozarta z
wieku żelaza i pary. Mozart też napisał kilka
pseudopolskich motywów. I jemu też się to
wybacza, bo i tak mało kto to zauważy.
Ale po co przedstawiać dwie tak krańcowo różne
sprawy – genialne utwory Karola Szymanowskiego i popularne śpiewogry zapomnianego
zupełnie lekkiego autora? Może, żeby pamiętać, że muzyka składa się z wielu
elementów. Aby powstały arcydzieła, potrzebna jest żyzna gleba. Inaczej próbuje
się wycisnąć coś pięknego z jałowej pustyni albo kamieniska. To i tak byłoby
coś warte, bo piękno takich miejsc jest niekłamane, ale życie bardzo
utrudnione. Jednakże gdy wyciska się cokolwiek z jałowizny asfaltu, betonu i
tego całego tałatajstwa współczesnej cywilizacji, to jakiego trzeba użyć
talentu, aby cokolwiek z tego stworzyć? Gdy czasy poszukiwania czegokolwiek w
muzykującym ludzie bezpowrotnie minęły.
Autor
na szczęście żyje z dala od takich problemów. Tu
do najbliższego miejsca, gdzie żyła jakaś
autochtoniczna ludność jest prawie sto kilometrów.
Pomorze Środkowe wolne jest od takich ludyczności
zupełnie. I, co ciekawe, także niemieckich.
Zapewne dawni Pomorzanie coś kiedyś tańczyli, ale
raczej to nie był mazur. Zatem, jeśli autor coś
kiedyś lokalnego i ludowego napisze, to będzie
musiał sobie tę całą taneczną ludyczność w
zupełności wymyślić.
Andrzej
Marek Hendzel
|