Wydawnictwo Oficyna
Strona główna Dziennik Muzyczny
Wydawnictwo Oficyna Kompozytorzy Dziennik Muzyczny Recenzje Instytut Neuronowy Do pobrania Krótki opis Kontakt

A+A-
 

     

Poprzednie 

Następna

Koszalin, 07. 06. 2013 r.

 

 

 

Weźmy coś z Jana z Czarnolasu. Ten człowiek do dzisiaj i stale mnie zadziwia swoim dziwnym bogactwem od delikatności do rubaszności, tak spotworniałym szkolną lekturą:

 

Nagrobek Gąsce

 

Już nam, Gąska nieboże, nie będziesz błaznował,

Już „Pod Operyjuszem” nie będziesz harcował

Ani glotów z rękawa sypał na chłopięta,

Kiedy cie więc opadną jakoby szczenięta.

Jużeś leciał za morze, Gąsko, jużeś w dole,

A czarnej Persefonie szpaczkujesz przy stole,

A duszyce sie śmieją, że ten, co by g’rzeczy

Słowa wyrzec nie umie, nowy cień człowieczy.

Więc my też, pamiętając na jego zabawki,

Nowej mu nie żałujmy usypać rękawki!

Nad nią miasto proporca suknią szachowaną

Zawieśmy, a na grobie gęś twardo kowaną.

A to, żeby mógł każdy, kto tędy pobieży,

Domyślić się zarazem, że tu Gąska leży.

 

Niemal jak u Simonidesa: „Przechodniu, powiedz Sparcie...” – tylko że przekład z polskiego na nasze jest mniej więcej taki:

 

Już nam, biedny Gąsko, nie będziesz błaznował i w karczmie „Pod Operyjuszem” wyprawiał harców, ani kulkami z ołowiu chłopców nie zasypiesz, gdy cię jak szczenięta wokół opadną. Miałeś za morze lecieć, a już w dole u czarnej Persefony na stole wylądowałeś a duszyczki się śmieją, ten który od rzeczy gadał, to nowy cień człowieka. Więc my też, pamiętając o jego zabawach, nie żałujmy usypać mu kopczyka! Nad nim zamiast proporca ubiór w szachownicę zawieśmy, a na grobie gęś twardo wykutą. Po to, żeby każdy mógł, kto tędy przejdzie, domyślić się, że tu leży Gąska.

 

A czemuż to gęś twardo wykuta, a nie twardo podkuta? Bo ma być dwuznacznie, albo kuta w kamieniu albo podkuta jak to w zwyczaju jest w krainie głupców.

 

I dalej o tym samym błaźnie o nazwisku Gąska:

 

Temuż

 

Osiemdziesiąt lat (a to jest prawy wiek człowieczy)

Czekała śmierć, żeby był Gąska mówił g’rzeczy:

Nie mogła się doczekać, błaznem go tak wzięła

I tąż drogą, gdzie mądre zajmuje, pojęła.

Gąska, błaznuj ty przedsię; imię twe nie zginie,

Póki dzika i swojska gęś na świecie słynie.

 

W tym drugim epitafium na Gąskę Kochanowski eksploatuje ten sam rym g’rzeczy/człowieczy odwracając go jedynie na człowieczy/g’rzeczy. Ale i sens jego jest odwrotny, jakby autor tym razem oczekiwał, że tak długo śmierć czekała, by ten który bredził za życia, wreszcie zaczął mówić roztropnie. I choć go stąd wzięła jako błazna, to tą samą drogą poszedł co mądrzy. Zatem w ostatnim wersie wystarczy zamienić ni mniej ni więcej „przedsię” na „zawsze” i jest czytelny, jakby dziś go wykuto, choć znaczy ciut co innego. Tylko jest pytanie, skoro po osiemdziesiątce jest wiek prawy, to kiedy był lewy? Nie mówiąc już o wieku środka.

 

A gdzie tu muzyka? A co? Nie widzicie? A kimże był ów Operyjusz? A może to profetyzm do opery. I byłaby zamiast opery opyra? Czy nie swojsko? Tak pod swojską albo czasem dziką gąskę... Pyry już do Polski dotarły, wszak Ameryka była już w naszych rękach – Europejczyków. A może teraz Europyrczyków? I byłoby: Idę do opyry. Nie pysznie? Mój kolega muzyk (przynajmniej niegdysiejszy) mawia: „Ziemniaki to ja mógłbym jeść z frytkami.”.

 

Ale gdzie ta obiecana rubaszność. A oto proszę bardzo, scenka z życia owego Gąski, zapewne długo przed sędziwym wiekiem błazna opiewanym wyżej:

 

O Gąsce

 

Albo Staś, albo Gąska, przedsię ktoś niemądry,

Czestował panią (nie wiem, jako to rzec) jądry.

Trafił się tam do tego, co jej też rad służył,

Ale jeszcze był tego bytu z nią nie użył.

Ujrzawszy poszedł nazad. Błazen za nim w lochu:

„Nie gniewajcie się, będzieć i wam, panie Włochu.”

 

Cóż za szczodrość Gąski. Wydawać by się mogło, że ta fraszka nie wymaga przekładu ani komentarza. Ale wysilmy się:

 

Albo Staś, albo Gąska, ktoś przecież niemądry częstował kobietę (nie wiem, jak rzec) jądrami. Trafił się tam i inny chętny do tej posługi, który jeszcze jej nie dał kosztować tego smakołyku. Ujrzawszy (co się dzieje) wycofał się. Błazen z nory za nim zawołał: „Nie gniewajcie się, starczy i dla was, panie Włochu.”. Nie zgadzam się tu niestety z naszą tradycjonalną interpunkcją. Jest to interpunkcja niesyntaktyczna – czyli nielogiczna. Jeśli zdanie wewnętrzne jako cytat z kogoś stoi na końcu zdania zewnętrznego, które cytuje to zdanie, to po cudzysłowiu powinna być kropka zamykająca zdanie zewnętrzne. Ale to dygresja interpunkcyjna.

 

Pozostaje rozpatrzenia kwestii wcześniej gdzieś obgadanych makaronizmów. Kim są te dwie lub trzy postaci z tej fraszyny? Czy Staś i Gąska to ta sama osoba, która kłócąc się sama z sobą, byłaby przyczyną bzdurnego gadania całości – czyli Stasia Gąski? Czy to opis rozdwojenia jaźni między Stasiem a Gąską? Czy może ów Włoch, który się tak nazad wycofywał, co gdyby to pociągnąć w przekładzie uczyniłoby z rubaszności istną pornografię, miał polskie imię Stanisław. Czyli może był Włochem spolonizowanym, naturalizowanym czyli: przyswojonym albo przyswojszczonym. Oto zagadka. I, zobaczcie, ukuliśmy nowy wyjątek na „sz” po „j”.

 

Ale skwitujmy to czym innym, już nie z Kochanowskiego:

 

Handelek

 

W krainie głupców gęsi podkuwają.

Ale to wszystko jest wierutną bają.

Natomiast w Polsce jest w zwyczaju,

gęsi oszczędzić kosztem kraju.

 

I teraz powiedzcie, o co temu znowu autorowi chodziło. Ot zagadka.

 

 

Andrzej Marek Hendzel  

Do góry