Można uciec od wielu rzeczy.
Porozmawiajmy o stroficzności pieśni. Oczywiście
napisanie pieśni bezzwrotkowej jest możliwe i to nie
jest nic nowego. Zatem można uciec od stroficzności
pieśni, ale nie można uciec od miary. Wiersz ma miarę
nawet wówczas, gdy jest skomponowany bez kompozycji
– tą miarą jest sylaba, a w istocie zgłoska. Na
jednej zgłosce można zrobić w zasadzie wszystko. Cała
linia melodyczna albo cały popis zgrzytactwa zmieści
się w pojedynczej zgłosce, pod warunkiem jednak, że
to samogłoska. Jednak wyrzucenie stroficzności daje
nam ubóstwo, które po jakimś czasie po prostu
rozwodni pieśń, dając w efekcie coś, czego słuchać
się da, ale tak można słuchać nawet wody z kranu.
A gdyby tak pomyśleć o nowej
jakieś rytmizacji strofy. Nad przeniesieniem akcentu
z: nie robię rytmicznych rzeczy w słowie, ale staję
się przez to na przykład niewolnikiem monotonnego
rytmu tła muzycznego - na: zacznę myśleć nad nowością
wynikłą z rytmu słowa, a nie koniecznie zadbam o
zrytmizowaną monotonią całość.
To drugie jest trudniejsze, bo ma w sobie pułapkę
zawsze aktualnego ględzenia: „Wszystko już było.”.
A jeśli nie wszystko? A jeśli są rzeczy, o których
nikt nie pomyślał albo zaniedbał je w powodzi
innych nowinek, jakie mu zasłoniły obraz. Taki zaślepiony
dogmatem, może być zbyt niebezpieczny, bo szuka nowości
nie tam gdzie są, a jego myślenie może być jedynie
fundamentem nietwórczego zaniechania. Choć
„zaniechanie to też działanie”, to jakim jest dla
stawania się nowych utworów? Nie robić – znaczy
zabić twórczość. Kto tego chce?
Andrzej Marek Hendzel
|