Wydawnictwo Oficyna
Strona główna Dziennik Muzyczny
Wydawnictwo Oficyna Kompozytorzy Dziennik Muzyczny Recenzje Instytut Neuronowy Do pobrania Krótki opis Kontakt

A+A-
 

     

Poprzednie 

Następna

Koszalin, 27. 05. 2013 r.

 

 

 

W piętek 24 maja był koncert... Ale po kolei. Dostaliśmy zaproszenie z prawdziwie genialnym pomysłem na krajobraz jeziora w kształcie skrzypiec. Od razu widać pasję osoby, która to ożywia. A jest nią Dorota Jasińska skrzypaczka z mojego rodzinnego miasta Koszalina. Zatem i na bezrybiu rodzą się talenty.

 

Pojechaliśmy i ponieważ koncert był dotowany z publicznych pieniędzy poprzez jakichś wrażliwych urzędników, myślałem, że cała sala zalegnie przedstawicielami płci w garniturach i ich paniami do towarzystwa. Ale urzędnik o tej godzinie ma być w pracy i święta – nawet muzyki – robić mu raczej nie wolno za pieniądze podatnika. Zatem jedziemy boczną drogą, jakaś miła dziewczyna z pieskiem i uroczym uśmiechem wskazała nam drogę na moje pytanie: „Jak dojechać do pałacu w Parsowie.?”. „Prosto i na lewo!” – odpowiedziała dziewczyna zaskoczona w samym środku lasu. Ruszyliśmy i kawałek dalej coś tam zgrzytnęło pod autem. Koleina, dziury na drodze... Zwyczajnie, Polska. Wjeżdżamy na plac przed pałacem, gdzie przecież mieści się dom opieki społecznej. Ludzie mili i odpowiadają na „Dzień dobry!” – prowadzą do sali balowej. Wchodzimy i... nie ma garniturowców. Sala wypełnia się ludźmi z placówki, wychowawcami i pojedynczymi osobami spoza obiektu. Zatem obyło się bez zgrzytu. To znaczy zgrzyt był, pod podwoziem i furę będzie trzeba dać na warsztat, by zobaczyć, czy nic poważnego. Ale urzędniczej atmosfery ani na lekarstwo... bo wszak trucizna w pewnych wypadkach czasem leczy.

 

Zakulisowych spraw nie opowiadam... Na tym mnie nie przyłapiesz, płakso czytająca, a szukająca haka na autora tych słów. W repertuarze były utwory: Ricercata D-dur Giovanni Plattiego, Duo concertante g-moll op. 1 Josepha Reicha, Huit morceaux op. 39 Renholda Gliere i Duo concertante B-dur op. 107 Nicolo Paganiniego. Wszystkie utwory na skrzypce i wiolonczelę, czyli trzeba przedstawić drugiego wykonawcę, a ściślej drugą wykonawczynię partii wiolonczelowej Agnieszkę Kowalczyk. Obie panie stworzyły duet o nazwie Duo Miramare. Nie wnikam w sensy ukryte tego wszystkiego, ale na sali balowej tego barokowego pałacu, utrzymanego w dobrym stanie, choć mogłoby być lepiej, gdybyśmy pamiętali o roli zabytków w kulturze, obie panie zostały przyjęte oklaskami w żywej i przyjemnej atmosferze. Dorota Jasińska spełniała się także jako konferansjerka całego wydarzenia, opowiadając nieco o trzech pierwszych mało znanych autorach krótkie dykteryjki. Utwory zabrzmiały... Przyznam się bez bicia, że prawie nie znałem tych autorów. Jak na pierwsze słuchanie niektóre z nich szczególnie pierwsze allegro z Ricercaty Plattiego ma coś w sobie, rzekłbym nawet rock and rolle’owego albo raczej coś z zaśpiewu ludowych improwizacji rasowych skrzypków, o których zapomniano na wsi polskiej niemal wieki temu. Ciekawa partia wiolonczelowa w utworze Gliere... jeśli mnie pamięć nie myli. Paganini – cóż to fenomenalny autor dla skrzypka. I Dorota Jasińska spisała się w tym utworze. Niech żałują ci, którzy nie przyjęli zaproszenia na ten koncert.

 

Publiczność dopisała nadspodziewanie. Jeśli tak reagują ludzie przez los ciężko doświadczeni, to należy ich zabierać na koncerty, gdzie ich szczerymi reakcjami tak zwana śmietanka towarzyska nieco zostałaby z ubicia na sztywno pobudzona do żywszych zachowań. Ludzie zapominają o drugim człowieku, który nie przystaje do ich schematów myślowych i wyobrażeń. Najchętniej by o nim wcale nie myśleli. A taki człowiek po coś przyszedł na świat. Po coś Bóg go tu przysłał. Na salach koncertowych byłby jak rodzynka w cieście sztywnej śmietanki towarzyskiej. Przypomniałby jej tym, czym człowiek jest w istocie. Wszakże koncert odbywał się pod hasłem „Muzyka w służbie Człowiekowi”. Zatem było niemal jak w „Wychowawczej roli kultury muzycznej” Karola Szymanowskiego, gdyż tylko zabrakło polskiego autora wśród wykonywanych utworów.

 

Ponadto Dorota Jasińska prześlicznie wyglądała w tej powłóczystej sukience – jak laleczka porcelanowa postawiona na postumencie kominka. A przecież wypełniła ze swoją koleżanką z duetu tę salą prawdziwą muzyką. Spokojna i kameralna otoczka całego wydarzenia, krótkie rozmowy na koniec z miłymi paniami, które to zorganizowały na miejscu. W istocie całe to wydarzenia zrobiły kobiety. Jeśli takie koncerty odbywać będą się częściej, mogę codziennie na nie chodzić.


Dodam tylko, że krzyż z wizerunkiem Naszego Zbawiciela wisiał na właściwym miejscu na środku koncertowej niszy. Bo w istocie to koncert niszowy, dla ludzi wyrobionych muzycznie, ale bez niepotrzebnej emfazy. Zatem było za co dziękować zarówno wykonawcom, jak i organizatorom, a przede wszystkim tym, którzy sprawili ten cud, jakim jest muzyka – jej autorom – choćby nie wiem jak zapomnianym.

 

 

Andrzej Marek Hendzel  

Do góry