Tyrani lubią pouczać. Szczególna
jest ich wymowa, gdy chodzi o muzykę. „Tej nuty nie
dawaj!” – to ich ulubione słowa. „To nie
tak!” – a to kontynuacja tyrańskich wypowiedzi. A
gdzie wolność tworzenia? Gdzie: „Robię to, bo chcę.”?
I czy to jakaś nowość?
Nasze czasy tego nie wymyśliły. Klaudiusz Elian
opisuje w „Opowiastkach rozmaitych” taką oto scenę:
Mistrz gry na kitarze grał
w obecności Antygona. Gdy ten ciągle mówił mu:
„Przyciśnij najniższą strunę”, to znów: „środkową”,
zirytował się muzyk i rzekł: „Oby twe sprawy, królu,
nie ułożyły się tak źle, żebyś musiał wyuczyć
się grać lepiej ode mnie!”.
Innymi słowy – to przekleństwo,
które niemal brzmi jak pochwała tyrana, zamyka się
w słowach: Obyś musiał wyuczyć się muzyki, aby
przy jej użyciu zarabiać na utrzymanie. A kto dziś
jest tyranem? Oczywiście mówimy o Polsce. A może
nie koniecznie. Kto dziś tyranizuje muzykę? Czy
nieuki – politycy? Ci od zawsze byli na pasku tłumu.
Jeśli zatem tłum tyranizuje polityków, a ci
tyranizują muzyków, to co z niej pozostanie? Służalcza
i miałka, stworzona, by się przypodobać...
przypomina psa łaszącego się panu.
A co o tym Klaudiusz Elian?
Podaje:
Śniadał pewnego razu
Diogenes w karczmie i zaprosił Demostenesa, który
przechodził mimo. Gdy ten odmówił, Diogenes rzekł:
„Wstydzisz się, Demostenesie, wejść do karczmy? A
przecież pan twój przychodzi tu codziennie!”. Miał
na myśli obywateli, i to każdego z osobna, jest
bowiem oczywiste, że politycy i mówcy są
niewolnikami tłumu.
Pomijam, skąd u filozofa, kierującego się zasadą
wyrzeczenia się pragnień, gotówka na zapraszanie gości
do knajpy. Jednakże odpowiedź na pytanie: Kto jest
tyranem muzyki? – jest tu w całej krasie. Jedno
jest w tym proste – dzisiejsi politycy to przy
Demostenesie chałtura.
Andrzej Marek Hendzel
|