Radio to po części muzyka,
przynajmniej tak miało być. Czy dzisiaj tak jest?...
Oto jest pytanie. Jeśli teraz będzie pełno ludzi na
ulicach wszczynających burdy, bo ich ulubiona rozgłośnia
czegoś tam nie dostała w tym gąszczu
elektronicznym, to Polska spadła na psy. Nie obrażając
psów.
Skąd w ogóle pomysł na to,
by istniała jakaś rada, komisja czy inne kolegium,
które przyznaje rozgłośniom prawo do nadawania o
jakieś inne kryteria niż to czy jest wolna częstotliwość
w eterze i czy ta zapłaci za prawo do użytkowania
eteru i nie łamie prawa? Skąd ten pęd do tworzenia
instytucji rozdających przywileje, gdy eter w Polsce
nie jest tak gęsto upakowany, jak by mógł być.
Przyczyny techniczne niczego tu nie przesądzają, bo
jest stale dość miejsca dla wielu stacji, które nie
dostają pozwolenia do nadawania, bo nie spełniają
jakichś dodatkowych kryteriów – na przykład mają
za mały stan posiadania.
Natomiast robienie burdy o to,
maszerowanie po ulicach tylko dlatego, że ktoś
arbitralnie stwierdza, że dana rozgłośnia to wolne
media i rzekomo tego się teraz broni, to rozsadzanie
kraju. A kto powiedział, że ta lub owa telewizja to
wolne media? W Polsce nie ma wolnych mediów. Jedne są
zależne od starego układu władzy, postnomenklatury
jeszcze z zeszłego systemu, inne od rachitycznego i
chorego polskiego biznesu, który także jest wplątany
w różne ciemne powiązania a inne zależą od Kościoła
Katolickiego, a ściślej od wąskiego grona z tego kościoła.
W Polsce wolne media trzeba dopiero stworzyć.
Najbardziej przykre jest to,
że wielu z tych broniących wolnych mediów sami z
siebie najchętniej zaprowadziliby w Polsce ścisłą
cenzurę: a to obyczajową, a to kulturową a to
wizerunkową. I stale pletliby, że to nie jest
cenzura a tym bardziej zakazana Konstytucją cenzura
prewencyjna. Na własnej skórze sprawdziłem, że tak
jest. A teraz wolnych mediów bronią. Kpiny sobie urządzają.
Są i tacy, którzy należą do stowarzyszeń wolnego
słowa, ale ich widzenie wolności słowa jest takie:
Jak im się gębę zamyka, to jest naruszenie wolności,
ale jak oni komuś gębę zamykają, to jest dobrze i
wolno im, bo mają prawo. To szczególne pojmowanie
wolności słowa i wolności. Sienkiewiczowskie prawa
z buszu i dzicz umysłowa.
Brzydzę się obecnym układem
władzy w Najjaśniejszej Rzeczypospolitej – jego
zepsuciem i zgnilizną. Jaki jest ten układ, świadczy
to, co pokazał odnośnie energetyki jądrowej, gdzie
cały skłócony establishment nagle okazał się taki
zgodny, bo wyczuł w tym interes dla siebie, prowizję
od tego monstrualnego tortu. Obojętnie która partia
(po staropolsku znaczy to dokładnie to samo co banda)
dorwie się do władzy, odetnie swoje prowizje od tego
misia. A rozgłośnie – rzekomo takich wolnych mediów
– zatrudniają lobbystów tego gigantycznego przekrętu
finansowego, jakim jest energetyka jądrowa w
dzisiejszych czasach, gdzie o jej ekonomicznej opłacalności
nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie już nawet
wspominał.
A radio to po części muzyka,
która w Polsce traktowana jest jak zapchajdziura między
głupawymi programikami dla gawiedzi. Bo Naród
traktowany jest jak stado baranów i daje się tak
traktować. I taki Naród idzie potem głosować na
byle kogo i byle jak wybierając kandydata. Najczęściej
biorąc spośród chętnych do władzy tych, którzy są
jak pusty i stłuczony garnek... i to pełen łajna.
Tacy nie będą zbyt ostro oceniać zgnilizny samego
wyborcy i ten będzie czuł się bezpieczny, bo sam
chce żyć w tym półmroku.
I zaraz potem ulice wypełniają
się gawiedzią, która udaje rodzinę, a na tym
bogaci się konsorcjum lub jakaś osoba, której zależy
nie na wolności słowa, ale na stanie swojego konta.
Sieje przy tym ciemnotę tak samo jak inne rozgłośnie,
pomimo tego, że czasem wykaże się większą
rzetelnością dziennikarską. A przecież rzetelność
dziennikarska to dziennikarski obowiązek. Trzeba
zatem przede wszystkim namawiać do poprawy tych, którzy
nie umieją jej zachować, nie powiedzą słowa
prawdy, chyba że przez przeoczenie, albo świadomie i
z premedytacją kłamią. Tam trzeba iść i tym
bandytom od zapychania eteru byle padliną dać popalić,
aby przestali łżeć.
Ale przede wszystkim trzeba
zmienić prawo w Polsce na takie, gdzie wszelkiej maści
przywileje, rozdawnictwo dóbr, albo jest zależne
wprost od Narodu albo zostanie zniesione. Zamiast rad,
komisji i innych grup, proste i czytelne kryteria
podejmowania decyzji przez Naród, który ma prawo
podejmowania decyzji, gdy chce się wypowiedzieć, bez
zgody i woli zdemoralizowanych polityków. Inaczej uśmiercimy
i ten nośnik muzyki.
Andrzej Marek Hendzel
|