Wydawnictwo Oficyna
Strona główna Dziennik Muzyczny
Wydawnictwo Oficyna Kompozytorzy Dziennik Muzyczny Recenzje Instytut Neuronowy Do pobrania Krótki opis Kontakt

A+A-
 

     

Poprzednie 

Następna

Koszalin, 28. 05. 2012 r.

 

 

 

Kupiłem książkę. Nie przepłaciłem. Choć była nowa, zapłaciłem za nią tylko kilkanaście procent jej pierwotnej wartości. Czasem wstydzę się kupować książki tak tanio. Jakbym okradał wydawcę, bo księgarz nie mogąc sprzedać tej pozycji, daje ją jako promocję szczególnie atrakcyjną.

 

Tą książką jest zbiór tekstów Konstantego Regameya pod wspólnym tytułem „Wybór pism estetycznych” w serii Klasycy Estetyki Polskiej wydawnictwa Unversitas - wydany w Krakowie w 2010 roku. Zatem świeżynek. A poszedł za grosze. Ale mój wstyd wyparowuje, gdy pomyślę, że ta książka po prostu trafiłaby na przemiał. A tak przynajmniej ja ją kupię i przeczytam, wyrywając się bodaj na chwilę zatęchłej atmosferze, która nas zewsząd otacza i osacza.

 

Czy tak jest i w gdzie indziej w Polsce z cenami tej książki? Niestety dokładnie ta sama tendencja widoczna jest wszędzie, co pokazuje portal aukcyjny nazwany od włoskiego terminu muzycznego - szybko. Jednakże tu, w moim mieście, ta tendencja widać dosięgła dna.

 

Żyję w mieście, w którym zainteresowania muzyczne ludności są żadne a mimo to totalitarna władza liberalno-demokratyczna buduje ten ohydny bunkier, który chce nazwać filharmonią. Ktoś powie, że bredzę, bo jak liberalizm i to demokratyczny może być totalitarny. A tu proszę bardzo:  

 

...skrępowanie sztuki bynajmniej nie jest wyłączną specjalnością ustrojów autorytatywnych. Występuje ono bardzo często, i to w sposób bodaj czy nie bardziej drastyczny (gdyż dotyczy wówczas przede wszystkim swobody stylistycznej), w ustrojach liberalnych, że wspomnę tyranię mieszczaństwa, na którą słusznie zwrócił uwagę Walldorf w swej książce Sztuka pod dyktaturą.

  

Ukazało się to w „Muzyce Polskiej” w 1939 roku. Zatem, jak widać, ustrój liberalny i pozujący na demokrację jest równie niebezpieczny dla swobody twórczej, jak totalitaryzm. Jednak ten autor, bliski kulturze muzycznej dwu krajów europejskich – Polsce i Szwajcarii – nie używa tego terminu, gdyż jego artykuł, z którego jest ten cytat, nie zawiera nowomodnego zwrotu totalitaryzm a tytułuje swój tekst Muzyka nowa a totalizm. Totalizm, to rzeczywiście nie zużyty termin i dokładnie odpowiada poziomowi twórczemu naszych czasów w Polsce i nie tylko Polsce. Ciasne myślenie plebsu miejskiego nie wdarło się na sale koncertowe, ale hiperciasne niemyślenie tak zwanych elit intelektualnych, którym słoma z butów wyłazi, choć fraki kupili u najlepszych krawców, wlazło tu z całą okazałością. Zwyciężył wszechogarniający betoniarz mózgowy. Jak był beton – czy to partyjny czy pozapartyjny w umysłach tępych pseudoartystów, tak dziś tego betonu jest wprost w nadmiarze. I tym zalewem betonu tworzą warunki gorsze niż w świecie zniewolenia totalitarnego. Ciasnota jest obecnie nie nakazem władzy, ale autoregulatorem społecznym, gdzie brak wyobraźni bryluje wszędzie.

 

Dodam kilka uwag dla redaktorów tekstów tego autora. Zaznaczę zatem pewien problemat, bo to słowo właśnie nie pasowało im do nowoczesnych tendencji stylistycznych i wykastrowali je z jego tekstów, by dostosować ten już zabytek literatury muzycznej i muzykologicznej, do mód i tendencji swojej ciasnoty i poprawności. I wsadzę ich myślenie w ich ramki a nawet rameczki, gdzie nie ma ani problemów ani zagadnień. Czyli zgodnie z tymi tendencjami nie dostosuję swej interpunkcji do trendów i zasad obmyślonych przez zawsze aktualną tępotę.

 

Autor ten broni przecież czegoś wielkiego i w słowach:

 

Nikt nie przeczy, iż gwarancją istnienia i zachowania niepodległości duchowej są potężne środki obronne, a każdy już teraz rozumie, iż środki te są skuteczne jedynie w oparciu o głęboką świadomość, iż są pewne sprawy, z których nie można zrezygnować, za które trzeba walczyć – a są to sprawy znajdujące się przede wszystkim w dziedzinie nieuchwytnej, niemieszczącej się w kategoriach materialistycznych, składającej się w całości na to, co nazywamy duchową kulturą narodu. W kulturze tej sztuka jest czynnikiem bynajmniej nie poślednim, przeciwnie, jednym z ważniejszych, jest tą dziedziną, w której wolna twórczość narodu wyraża się najpełniej, najbezinteresowniej i z natury rzeczy – w przeciwieństwie np. do kultury naukowej – najoryginalniej.

 

Nie skupiajmy się na sprawach z jednego artykułu. Nie zachęcimy tym sposobem goniącego za soczewicą ludu, by zastanowił się nad sobą lub nad czymś, a już zupełnie nad muzyką. I nawet jakbyśmy tu zacytowali co lepsze fragmenty pism tego autora, lud swoje a autor swoje. Wątpliwym byłoby dla niego osiągnięciem dzisiaj, gdyby jego prace nagle zyskały na tej giełdzie staroci i przebiły innych, którzy także wielokrotnie zasłużyli sobie w oczach wszelkiej maści sekretarzy redakcyjnych na poprawki stylistyczne. Samo to, że to wydali, już coś znaczy, a drobnostką jest to, że przy tym sami zaprzeczyli swoją pracą treści tego utworu, który także porusza treści czystej formy. Czy to jest jednak powodem tego, że w tak niskiej jest cenie? A powiedz mi, ptaszku, kto nauczył tych ludzi tej płytkości myślenia i odczuwania?

 

 

Andrzej Marek Hendzel  

Do góry