Kupiłem książkę. Nie przepłaciłem.
Choć była nowa, zapłaciłem za nią tylko kilkanaście
procent jej pierwotnej wartości. Czasem wstydzę się
kupować książki tak tanio. Jakbym okradał wydawcę,
bo księgarz nie mogąc sprzedać tej pozycji, daje ją
jako promocję szczególnie atrakcyjną.
Tą książką jest zbiór
tekstów Konstantego Regameya pod wspólnym tytułem
„Wybór pism estetycznych” w serii Klasycy
Estetyki Polskiej wydawnictwa Unversitas - wydany w
Krakowie w 2010 roku. Zatem świeżynek. A poszedł za
grosze. Ale mój wstyd wyparowuje, gdy pomyślę, że
ta książka po prostu trafiłaby na przemiał. A tak
przynajmniej ja ją kupię i przeczytam, wyrywając się
bodaj na chwilę zatęchłej atmosferze, która nas
zewsząd otacza i osacza.
Czy tak jest i w gdzie indziej
w Polsce z cenami tej książki? Niestety dokładnie
ta sama tendencja widoczna jest wszędzie, co pokazuje
portal aukcyjny nazwany od włoskiego terminu
muzycznego - szybko. Jednakże tu, w moim mieście, ta
tendencja widać dosięgła dna.
Żyję w mieście, w którym
zainteresowania muzyczne ludności są żadne a mimo
to totalitarna władza liberalno-demokratyczna buduje
ten ohydny bunkier, który chce nazwać filharmonią.
Ktoś powie, że bredzę, bo jak liberalizm i to
demokratyczny może być totalitarny. A tu proszę
bardzo:
...skrępowanie
sztuki bynajmniej nie jest wyłączną specjalnością
ustrojów autorytatywnych. Występuje ono bardzo często, i to w sposób bodaj czy nie bardziej
drastyczny (gdyż dotyczy wówczas przede wszystkim
swobody stylistycznej), w ustrojach liberalnych, że
wspomnę tyranię mieszczaństwa, na którą słusznie
zwrócił uwagę Walldorf w swej książce Sztuka
pod dyktaturą.
Ukazało się to w „Muzyce
Polskiej” w 1939 roku. Zatem, jak widać, ustrój
liberalny i pozujący na demokrację jest równie
niebezpieczny dla swobody twórczej, jak totalitaryzm.
Jednak ten autor, bliski kulturze muzycznej dwu krajów
europejskich – Polsce i Szwajcarii – nie używa
tego terminu, gdyż jego artykuł, z którego jest ten
cytat, nie zawiera nowomodnego zwrotu totalitaryzm
a tytułuje swój tekst Muzyka nowa a totalizm.
Totalizm, to rzeczywiście nie zużyty termin i dokładnie
odpowiada poziomowi twórczemu naszych czasów w
Polsce i nie tylko Polsce. Ciasne myślenie plebsu
miejskiego nie wdarło się na sale koncertowe, ale
hiperciasne niemyślenie tak zwanych elit
intelektualnych, którym słoma z butów wyłazi, choć
fraki kupili u najlepszych krawców, wlazło tu z całą
okazałością. Zwyciężył wszechogarniający
betoniarz mózgowy. Jak był beton – czy to partyjny
czy pozapartyjny w umysłach tępych pseudoartystów,
tak dziś tego betonu jest wprost w nadmiarze. I tym
zalewem betonu tworzą warunki gorsze niż w świecie
zniewolenia totalitarnego. Ciasnota jest obecnie nie
nakazem władzy, ale autoregulatorem społecznym,
gdzie brak wyobraźni bryluje wszędzie.
Dodam kilka uwag dla redaktorów
tekstów tego autora. Zaznaczę zatem pewien
problemat, bo to słowo właśnie nie pasowało im do
nowoczesnych tendencji stylistycznych i wykastrowali
je z jego tekstów, by dostosować ten już zabytek
literatury muzycznej i muzykologicznej, do mód i
tendencji swojej ciasnoty i poprawności. I wsadzę
ich myślenie w ich ramki a nawet rameczki, gdzie nie
ma ani problemów ani zagadnień. Czyli zgodnie z tymi
tendencjami nie dostosuję swej interpunkcji do trendów
i zasad obmyślonych przez zawsze aktualną tępotę.
Autor ten broni przecież
czegoś wielkiego i w słowach:
Nikt
nie przeczy, iż gwarancją istnienia i zachowania
niepodległości duchowej są potężne środki
obronne, a każdy już teraz rozumie, iż środki te są
skuteczne jedynie w oparciu o głęboką świadomość,
iż są pewne sprawy, z których nie można zrezygnować,
za które trzeba walczyć – a są to sprawy znajdujące
się przede wszystkim w dziedzinie nieuchwytnej,
niemieszczącej się w kategoriach materialistycznych,
składającej się w całości na to, co nazywamy
duchową kulturą narodu. W kulturze tej sztuka jest
czynnikiem bynajmniej nie poślednim, przeciwnie,
jednym z ważniejszych, jest tą dziedziną, w której
wolna twórczość narodu wyraża się najpełniej,
najbezinteresowniej i z natury rzeczy – w przeciwieństwie
np. do kultury naukowej – najoryginalniej.
Nie skupiajmy się na sprawach
z jednego artykułu. Nie zachęcimy tym sposobem goniącego
za soczewicą ludu, by zastanowił się nad sobą lub
nad czymś, a już zupełnie nad muzyką. I nawet
jakbyśmy tu zacytowali co lepsze fragmenty pism tego
autora, lud swoje a autor swoje. Wątpliwym byłoby
dla niego osiągnięciem dzisiaj, gdyby jego prace
nagle zyskały na tej giełdzie staroci i przebiły
innych, którzy także wielokrotnie zasłużyli sobie
w oczach wszelkiej maści sekretarzy redakcyjnych na
poprawki stylistyczne. Samo to, że to wydali, już coś
znaczy, a drobnostką jest to, że przy tym sami
zaprzeczyli swoją pracą treści tego utworu, który
także porusza treści czystej formy. Czy to
jest jednak powodem tego, że w tak niskiej jest
cenie? A powiedz mi, ptaszku, kto nauczył tych ludzi
tej płytkości myślenia i odczuwania?
Andrzej Marek Hendzel
|