W poprzednim wpisie zapomniałem podać nazwiska tłumacza cytowanej tam „Iliady” Homera.
A ten przekład trudno przechwalić. I jest to przekład Ignacego Wieniewskiego.
Szkoda, że nie ma tam oryginału tekstu, ale i to jest wielką zasługą.
A co do innych utopii. Szczególnie tej największej Tomasza More’a...
Na kartach tej prawdziwej „Utopii” w Księdze Drugiej w rozdziale „O wzajemnych stosunkach obywateli” napisane jest:
„Żadna wieczerza nie mija bez muzyki...”. Ta sama funkcja społeczna muzyki co u Homera... Być może podobna,
nieco w zakonnym stylu, a nieco zalatująca oberżą i muzyką biesiadną dzisiaj. Na pewno jednak nie tym,
co zrobiły swego czasu kołchoźniki, radio, telewizja, a obecnie Internet i inne media, w tym kanalizacja,
jak tak zagra swoją melodię w koncertowym stylu.
Zatem jakieś nawiązanie do utopijnych czasów w pismach More’a wygląda jak tęsknota Homera za bohaterami,
których opiewał, być może siedząc w jakiejś knajpinie ówczesnej, biedniutko w muzykę wyposażonej,
gdzie jedynym akordem muzycznym było to, co mu się w głowie roiło, bo formingi szkoda było wyjmować dla gawiedzi pijących i opychających się jadłem.
A skoro to była tęsknota najmniej w VIII a może nawet gdzieś koło X wieku przed naszą erą, to jak miało to nie być wyciem z tęsknoty w wieku XVI naszej ery.
To przeszło dwadzieścia cztery stulecia od jedzenia pospołu i po równo i to przy przygrywaniu słusznym i pięknym.
Andrzej Marek Hendzel
|