Wydawnictwo Oficyna
Strona główna Dziennik Muzyczny
Wydawnictwo Oficyna Kompozytorzy Dziennik Muzyczny Recenzje Instytut Neuronowy Do pobrania Krótki opis Kontakt

A+A-
 

     

Poprzednie 

Następna

Koszalin, 31. 12. 2011 r.

 

 

 

Trzeba ten rok jakoś zamknąć. Rok który przyniósł nam kilka koszmarów. Przede wszystkim odrażające głosowanie posłów 13 maja tego roku, gdzie nasze p... ośliska pokazały swoje kocie pazurki. Swoją leniwą umysłowo naturą wylegującego się na piecu kociska dopadły się na oślep do lukrowanych guziczków.

 

I dalej nasz reformator muzyczny, mistrz drzwi od budynków gospodarczych, naczelny stolarz Rzeczypospolitej, dumny budowniczy stodoły, który docenił to szokujące lądowanie na podbrzuszu. Każdy dzieciak kąpiący się w czymś co przynajmniej udaje rzekę lub jezioro wie, że jak źle wymierzy i wyląduje na brzuchu, to zaliczy tak zwaną deskę. Czyli brzuch czerwony od spotkania z wodą, która bywa w takich razach twarda jak beton. Nasz p... rezydent wyekstrahował dechę ze stodoły i docenił chociaż to, że piloci w Polsce umieją latać i lądować. I przypiął pilotowi do piersi co? Pogardzany na Krakowskim Przedmieściu krzyż. Ale nikt, nawet najbardziej genialny pilot na żadnych drzwiach latać nie będzie, a trzeba mu stworzyć do tego warunki, by był bezpiecznym przewoźnikiem nie za rzekę Styks, ale w zwykłych naszych ziemskich podróżach.

 

Ujmijmy to pamiątkową bajką:

 

Lądowanie deski

 

Nawet każdy wół

wie, że tylko Wrona

ląduje bez kół –

lecz nie bez ogona.

 

Obie te rzeczy – energetyka jądrowa i latanie mają wspólną cechę. Oczywiście amuzyczni propagandyści i sprzedawczyki zawołają zaraz – ten Hendzel zwariował. Ale niestety, wiedza to potęga, a niewiedza to przejaw pustoty umysłowej i duchowej. Latanie szczególnie na dużych wysokościach pozbawia latającego ochronnego działania atmosfery ziemskiej i naraża ludzi na nadmierne oddziaływanie promieniowania kosmicznego – szczególnie korpuskularnego. Piloci o wieloletnim (a raczej wielogodzinnym) stażu mają efekty napromieniowania zupełnie podobne do tych, na jakie naraża ludzi energetyka jądrowa.

 

A myślenie o muzyce w tym starym roku... Cóż, miało być o muzyce, ale nie wyszło. Albo może lepiej niech tu o muzyce na koniec 2011 roku nie będzie za dużo, bo wyjdzie zbyt ponury ton spowodowany widokiem takich zalążków katastrof. Oby tylko Naród w Polsce wyszedł obronną ręką z tych zagrożeń, jak pilot tego nieszczęsnego lotu wyszedł cało i ratując wszystkich na pokładzie, mimo tego, że zaliczył aż do czerwoności tę bolesną deskę z drzwi od stodoły.

 

Ale są jeszcze Gąski. Te Gąski, które uratują naszą Rzeczypospolitą jak gęsi kapitolińskie uratowały niegdyś Rzym. A gęsi są muzyczne, bo gęgają i syczą, ale są też lotne, bo ze skrzydłami się wykluły, jako że tak je stworzyła Matka Natura. I te Gąski Bałtyckie teraz śpiewają dla nas pieśń nową – pieśń wolności.

 

 

Andrzej Marek Hendzel

   

 

Do góry