Wydawnictwo Oficyna
Strona główna Dziennik Muzyczny
Wydawnictwo Oficyna Kompozytorzy Dziennik Muzyczny Recenzje Instytut Neuronowy Do pobrania Krótki opis Kontakt
 
 

     

Poprzednie 

Następna

Koszalin, 01. 02. 2011 r.

 

 

 

I jest Luty,

na cztery nogi kuty.

 

Ale dalej i nie do rymu, zanim koty się zaczną lutować, zapytajmy Konfucjusza, co sądzi o oświeceniu:

 

„Być niewzruszonym mimo narastających oszczerstw i dokuczliwych krzywd – to można nazwać stanem oświecenia.

Być niewzruszonym mimo narastających oszczerstw i dokuczliwych krzywd – to można nazwać dalekowzrocznością.”

 

Tak Konfucjusz w nowej wersji „Dialogów”, a w starej:

 

„Kto się nie daje omamić z wolna sączoną obmową ani gwałtownym oskarżeniom, ten jest przenikliwy.

Kto nie działa pod wpływem sączonej z wolna obmowy ani gwałtownego oskarżenia, tego nazwałbym nawet dalekowzrocznym.”

 

Oczywiście w przekładzie zbiorowym wydania Ossolineum z 1976 roku.

 

Zacytowałbym także chiński oryginał, ale nie umiem się posługiwać chińską klawiaturą, czego nie omieszkam zmienić. Co w niczym nie umniejsza faktu, że pierwszy cytowany przekład jest bardziej zgodny melodycznie z oryginałem, a drugi oddaje treść znacznie bardziej po ludzku.

 

A jaki konflikt tu jest opisany? Konflikt między człowiekiem a dwiema grupami: szeroką – ludyczną obmową i wąską – elitarną napaścią wprost. Które są gorsze? Lud z jego plotkarskim bredzeniem, czy atak wysoko wyniesionego prostaka? Elita miewała w historii różne oblicza od wspinającego się po szczeblach pariasa do dziedzicznego z urodzenia członka często zdegenerowanej do cna kasty. Ale atak pozostaje atakiem a obmowa obmową. Obie siły mają wielką władzę. Nie dopuścić do siebie oddziaływania ani jednej ani drugiej to dopiero jest sztuka.

 

A jak to widział przedstawiciel nowej sztuki w czasach, gdy Polska konała w konwulsjach? Mówię tu o Jakubie Jasińskim, generale, poecie i reformatorze, który zginął wraz z ludem na wyrzynanej do cna Pradze. Oto jego słowa ze „Sprzeczek”:

 

Lub co by kiedyś na to powiedział

Owidjusza ów dowcip silny,

Gdyby się jakim trafem dowiedział,

Że u nas rozum – urząd cywilny

I że krajowym prawem wyznaczonych

Tylu a tylu ma być uczonych.

Słuchaj mnie, wielki Horacy,

W tobie wiersz mój świadka szuka,

Ty nie wiesz, co są Polacy,

Ale wiesz, co jest nauka.

Daj mnie swych myśli pieszczonych,

Bądź memu zdaniu przyjazny

Lub mów za mnie do uczonych,

Bo nie słuchają mnie błazny!

 

Czy można lepiej skreślić sytuację Polski przed ostatnim rozbiorem i teraz, gdy wróciły wszystkie najgorsze wady narodowe, jak brudy, które ktoś od pokoleń zamiatał pod dywan? Dziś także rozum z rozdzielnika, a rozdzielnik decyduje, kto jest a kto nie jest rozumny. Ale Bóg rozdał rozumy według innego rozkładu. I nie jest to rozkład prawdopodobieństwa. Ale Polak od lat słucha swojego własnego kapownika, który znowu do ruiny go doprowadzi, swym nietwórczym i tępym zdaniem. Takie elity to coś gorszego niż szemrający lud. Takie elity to w istocie brak elit. I tacy uczą sztuk wszelakich, jakby małpy uczyli. Sami nie umieją a innych uczą. I siedząc w tej pułapce, stokroć gorszy los szykują dla tych, których nauczają swej umysłowej zarazy.

 

A dalej tenże autor:

 

Za to, że wy nic nie znacie,

Żeście ciemni jak bydlęta,

Cudzy dowcip określacie

I chcecie ścieśniać talenta?

Jak ma dowcip wygórować,

Jak mają powstać nauki,

Gdy ma każdy naśladować

I być niewolnikiem sztuki?

Słuchajcie tego słowika,

Jak on wdzięcznie wyśpiewuje,

Głos jego serce przenika.

Kogóż on to naśladuje?

Zawsze ten ptaszek, choć bury,

Będzie od świata kochany,

Bo ma talent od natury,

Żadną sztuką; nie zmuszany.

Jedna jest sztuka na świecie

Być kilka razy czytany.

Tak piszcie, jak możecie,

Ale wara od nagany.

 

I to jest lepsze od rejowskiego, że papir niedrogo. Bo ktoś, kto się głupi urodził, ten i głupi umrze. Ale niech nie staje na drodze komuś, kto rozumem bądź talentem od natury naznaczony. Co z tego, że go obrzucą mięsem ludzie z tłumu albo skoczą na niego pustogłowy ze świecznika. A kogo to obchodzi, gdy ktoś weźmie ten tekst ponownie i ponownie go przeczyta? I wzleci mu nad głowę słowik i w cudownym zawisie, jak śmigłowiec kawalerii powietrznej stojąc mu nad głową, swój trylik mu do cna wyśpiewa. To jest dopiero koncert. I ten ktoś wtedy koty pogoni, by śpiewaka nie pożarły i kota pogoni wszelkiej maści wartogłowom, którzy roszczą sobie pretensje do rozumu, bo ich wpisano na listę tych, którzy mają prawo głosić wszem wobec swoje uczone androny.

 

 

Andrzej Marek Hendzel

 

 

Do góry