Wydawnictwo Oficyna
Strona główna Dziennik Muzyczny
Wydawnictwo Oficyna Kompozytorzy Dziennik Muzyczny Recenzje Instytut Neuronowy Do pobrania Krótki opis Kontakt
 
 

     

Poprzednie 

Następna

Koszalin, 29. 08. 2010 r.

 

 

 

W poszukiwaniu oryginalności na siłę są jakieś znamiona szaleństwa, ale gdy ktoś chce zrobić coś oryginalnego i mu nie wolno, to jest jeszcze większe szaleństwo.

 

Miałem już nie pisać tego Dziennika. Zamknąłem go. To znaczy jego pierwszą edycję. Ale dziś otworzyłem na chybił trafił książkę z tekstami The Doors i ten, który przeczytałem, zmroził mnie:

 

Dead President’s corpse in the

driver’s car

The engine runs on glue and tar

Come on along, not goin’ very far

To the East to meet the Czar

 

Run with me

Run with me

Run with me

Let’s run

 

Co w moim przekładzie wyglądałoby tak:

 

Korpus martwego Prezydenta w

    wozie kierowcy

Silnik rusza na kleju i smole

Postąp dalej, idąc nie bardzo daleko

Na Wschód spotkać Cara

 

Chodź ze mną

Chodź ze mną

Chodź ze mną

Więc chodź

 

Oczywiście „run” lepiej oddać jako „biec”, ale jednosylabowej wersji od „biegnij” w języku polskim nie ma. Albo „dead” można oddać jako „zapomniany” albo nawet „zdechły”, jakby chciał niejeden kundel zajmujący się obecnie polityką, ale co za dużo, to ponad moje nerwy.

 

Jest to fragment utworu „By nie dotknąć ziemi” („Not to touch the eart”). I jak mam po czymś takim nie pisać o muzyce? Muzyka jest siłą, nośnikiem myśli, które szukają harmonii, jaką można lub trzeba zaprowadzić w społeczeństwie. Natomiast tępe kpy, które plują na ludzi, których sami wynieśli, albo razem z nimi robili kariery, ale potem ich kłótliwe natury podzieliły ich, te kundelki szczekają potem na tego, który stanął ponad nich. Nie wyrzucam im ich głupawego szczekania, bo to wybaczalna przywara, ale wyrzucam im ich niemuzykalność. Tępe, głuche i ponure psychiki tych ludzi są jak trupy za życia. To prawdziwa zaraza życia społecznego w Polsce.

 

Posunąłbym się nawet dalej. Jeśli ktoś nie ma zdolności muzycznych, temu zakazane jest wykonywanie jakichkolwiek funkcji publicznych. Taki ktoś może być kimkolwiek zechce, byle nie politykiem czy kapłanem. To chyba oczywiste. Skoro to jakaś forma kultu, gdzie pomieściłby się ktoś celebrujący nabożeństwo, kto nie umie śpiewać? Wyobrażacie sobie fałszywą pieśń przy jakimkolwiek ołtarzu? Już lepiej leżeć wtedy na cmentarzu, niż czegoś takiego słuchać.

 

Odezwie się taki a jakby psy wyły. Po co taki wychodzi przed publikę? Czego chce? Żeby jego gębę oglądali ludzie i się zastanawiali, czy Bóg nie miał czasem jakiegoś zaćmienia umysłowego, tworząc taką zarazę? I gdyby taki zasługiwał bodaj na szlachetne miano psa. Ale pies jest wierny swemu panu, a takie coś, to jakaś parodia psa. Pies, który kąsa rękę pana, to pies, którego należy uśpić – na wieczność. Żaden to humanitaryzm zostawiać takiego przy życiu. Nawet jeśli pan to skończone bydle, toż to w końcu od ruskich uczy się taki kundel wierności, a tam pies czechowowski, to pies bity, kopany i opluwany, a mimo to pędzi do swego właściciela. Takiej natury psiej uczą się od nich, to niech przynajmniej będą konsekwentni i zamkną swe pyski po śmierci tego, którego obszczekiwali już za życia.

 

Ten czar ruskiego despoty. Tego nowego Katarzyna. Lepiej go zakatrupić już teraz, zanim zniszczy resztki cywilizacji na ogromnych połaciach swego kraju. Zanim ten kolaps nie zassie innych do pustki, jaką wokół siebie roztacza. Niech odejdzie w spokoju, jak Borys Godunow. Skoro chciał się bać Polaków i wmawiać rodakom, że Polacy są największym zagrożeniem dla ich imperialnych popędów – bo nie zapędów – to niech mu nasze przekleństwo będzie na wieki akompaniamentem tego, co zrobił.

 

 

Andrzej Marek Hendzel  

Do góry