Wydawnictwo Oficyna
Strona główna Dziennik Muzyczny
Wydawnictwo Oficyna Kompozytorzy Dziennik Muzyczny Recenzje Instytut Neuronowy Do pobrania Krótki opis Kontakt
 
 

     

Poprzednie 

Następna

Koszalin, 21. 05. 2010 r.

 

 

 

„Cała Rzeczypospolita była rozprzężona, targana przez partie, chora i w gorączce, jak człowiek przed śmiercią.”

 

Kto poważył się użyć takich słów o Najjaśniejszej Rzeczypospolitej? Otóż Henryk Sienkiewicz w „Potopie”. Dziś nasz kraj zalewa potok łez nieba, bo banda, która nie umiała spokojnie ustać na pogrzebie tragicznie zmarłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego, nie wypłakała odpowiedniej ilości łez. Wolałbym powiedzieć: Niebo płacze, bo skurwysyństwo nie wypłakało z siebie dosyć łez. Ale odpuszczę sobie i skurwysyństwu konieczność obrażania ich Bogu ducha winnych mamuś.

 

Ale gdy kto swój kraj traktuje jak tanią kurwę i frymarczy nim na lewo i prawo, targając nim o byle co, to jak takiego nazwać. Ktoś mnie porównał do pewnego utapirowanego śmiecia, handlarza gorzałą i tanim winem patykiem pisanym, którego mieliśmy szczęście nie oglądać przez ostatni miesiąc, bo takiego nie zaprasza się na salony, jakimi mienią się studia telewizyjne, gdy trzeba zachować odrobinę dobrego smaku. Ale nagle ów jegomość zgolił kołtun ze łba i okularki ubrał i teraz nam dopiero zaprowadzi przyjazne państwo. Tylko komu przyjazne?

 

Tacy szarpali Rzeczypospolitą w czasach potopu szwedzkiego i tacy szarpają – bo tak brzmi staropolszczyzna – nią i dzisiaj. Definicję tego kogoś, tego małego bandyty podaje zaraz dalej ten sam autor.

 

„Każdy sobie pan w naszej Rzeczypospolitej, kto jeno ma szablę w garści i lada jaką partię zebrać potrafi.”

 

Kto to mówi? Otóż Andrzej Kmicic, zanim jeszcze nastąpiło w nim owo cudowne odrodzenie. Ale nie wierzę w żadne cudowne odrodzenie ludzi, którzy w te przemiany na cudzej skórze się bogacą i na cudzej śmierci. To, co tacy wyprawiają, jest odrażające i wynika tylko z wyrachowania oraz wiedzy o ludziach, którzy dla skórki chleba dadzą sobą w dowolny sposób powodować.

 

I wszystko by się pewnie udało, gdyby nie to, że niebo zaczęło płakać za takich. I mamy nowy potop, obnażający struktury władzy w Rzeczypospolitej. Niebo odbiera im ich monopol na lanie wody po próżnicy. Ich robota, to nabieranie ludzi. A rolą urzędnika jest służyć ludziom. Urzędnik jest przez Naród obierany, by służyć, bo jego rola to służba. Tylko urzędnikom w Polsce pomieszały się podmioty tej sprawy i uznali, że to Naród ma służyć urzędnikom. I wtedy wystarczy kołtun zgubić, by stać się uczciwym i prawym.

 

Mamy jednak i tak szczęście, że łzy nieba nie są słone. Mogą być, co prawda, kwaśne, szczególnie w wielkich miastach i centrach przemysłowych, ale na szczęście nie zasolą nam ziemi, bo wtedy nie byłoby po co z pługiem w pole wychodzić i po chleb trzeba by się udać na tułaczkę po Świecie.

 

I teraz, ktoś mi także zarzuci, że nie o muzyce piszę i to nie o klasycznej. Wołałem o odrodzenie w Polsce. O odrodzenie w sercach i umysłach, aby Polskę postawić do roli, na jaką zasługuje od wieków. Ale widać nie ma co nawoływać, skoro nikt nie zrozumiał. A dzisiaj słyszę te same słowa nad grobem prezydenta Najjaśniejszej Rzeczypospolitej i to w czyich ustach? Prymasa Polski. Emeryta.

 

Dawniej, może bym się obruszył, że mi tu jakiś klecha koncept kradnie, ale dzisiaj skoro Prymas woła w te same słowa, choć może nie o to samo mu chodzi, bo wierzy, że wystarczy zreformować władzę, by coś się zmieniło, to nie wystąpię do niego o prawa autorskie. Bo Odrodzenia potrzebuje nie władza, ale cały Naród. Czemu? A kto tę władzę wybrał? Skąd ona się wzięła? Spośród kogo się rekrutuje? Kogo zatem trzeba odrodzić?

 

Są ludzie tępi, są i ludzie rozumni. Tak Bóg stworzył jednych i drugich. W Smoleńsku nie zginął żaden kwiat intelektualny Polski, ale wielu ważnych ludzi, których naród postawił na piedestale. I to był zamach na Naród, bo ten naród sobie na to zasłużył swoją głupotą. Obojętnie, czy to był zbieg okoliczności, czyjaś tam pomyłka czy zamach. Kraj targany wieczną i bezpłodną kłótnią nie jest w stanie wyrwać się własnej paszczy, którą się sam pożera. Nie wyrwie się ze swoich złośliwych pazurów. W takim czymś nie uda się żadna muzyka, a już zupełnie klasyczna. Chyba, że ktoś odważnie powie: „Durnie, opamiętajcie się.”.

 

A zmarłemu prezydentowi muszę oddać sprawiedliwość, bo pomagał, jak umiał, żeby muzyka w Polsce nie zdechła. Mnie nic nie dał, nigdy o nic nie prosiłem, zatem nie byłem bezpośrednio zainteresowany a mówię to dopiero teraz, bo dowiedziałem się o tym po jego śmierci. A czemu tak jest, niech mi kto powie, że o takich rzeczach dowiadujemy się po czyjejś śmierci? Widać w Polsce nawet prezydent jest traktowany jak twórca – zawiść, ta bezinteresowna przypadłość Polaków – widać mści się także na prezydentach. Bo ktoś ma o jedną kurę więcej, bo jest rozumniejszy, zdolniejszy, bo ma niebieskie oczy, bo... lista jest długa i prawie nieskończona. Ale ile jeszcze czasu, ile jeszcze wody w Wiśle upłynie, aby Polak zrozumiał, że tym sposobem podcina gałąź na której siedzi. Dopiero, gdy dojdzie do kolejnej katastrofy? I znowu utracimy niepodległość w imię tej zmory?

 

Kto, jeśli nie muzyk, może mówić o zawiści? A kto jest synonimem zawistnika? Muzyk – Antonio Salieri... Ale to legenda wymyślona przez Ruska, Aleksandra Puszkina. Prawdziwy Salieri był tylko małym intrygantem. Zatem Rusek wymyślił, że Włoch to zawistnik. Jesteśmy aż tak mierni, że i to nam Ruski ukradną? Tę naszą codzienną, swarliwą nędzę? Przyznajmy się przynajmniej przed Światem i to z przytupem, że jesteśmy tak nędzni w swoich fobiach, to może Bóg nam odpuści. Wyplujmy z siebie tę zarazę, żeby wreszcie coś muzycznego tu się urodziło... w tej Polszcze.

 

 

Andrzej Marek Hendzel

 

Do góry