Najbardziej
nie znoszę odpowiedzi „Nie bo nie.”. Gdy ktoś
najpierw coś potępi, kategorycznie odmówi w jakiejś
sprawie, a potem dopiero twierdzi, że nie do końca ją
rozumiał, że ktoś mu to źle wyjaśnił, że mu
brakło informacji o tym – to takie myślenie to nie
myślenie.
Gdy
komuś brakuje argumentów, jakiegokolwiek pomyślunku,
a jedynie kieruje się uprzedzeniami, kompleksami albo
swoim zachowawczym trybem myślenia i postępowania,
to nie ma ratunku. Żadna sprawa się nie powiedzie z
takim człowiekiem. Lepiej zapomnieć o nim i jego
trybach... i iść swoją drogą.
Dużo
by mówić o muzykach. O ich narowach. O ich nawykach.
Ale czasu szkoda na mdłe gadanie. Lepiej pomyśleć o
czymś nowym, o jakimś świeżym pomyśle, niż brnąć
w zaślepieniu... i to cudzym zaślepieniu. Jak ktoś
nie chce czegoś zrobić, to żadne argumenty nie
pomogą. „Nie bo nie.” – zwycięży, a ty
napracujesz się, napocisz, naprzekonujesz po to, aby
nawet figi z makiem nie uzyskać.
I
siedzi potem taki matołem albo matołka i płacze, że
mu nie chcą pomóc, że go lekceważą, że nie tak
miało być. A jak miało być? Jak w wyobraźni
pensjonarki? Jak w duszy chałtury? Oba sposoby myślenia
są pozornymi skrajnościami. Jeden przesadnie
idealistyczny, a w istocie nierzeczywisty. A drugi
przesadnie realny, a w istocie zepsuty tandetą. A
rzeczywistość jest, jaka jest. My możemy ją poprawić,
albo zepsuć. Ale nie można wmawiać sobie fałszywego
jej obrazu za fakt.
I nie
wychodzi zaślepieńcom, bo są spaczeni
intelektualnie, nie koniecznie duchowo, ale umysłowo.
Postrzegają świat inaczej, niż go widać. Nie
chodzi tu o głębię sztuczności w literaturze, ale
o proste fakty typu: „dom stoi na fundamentach”
albo „ptaki latają w powietrzu”. Może są domy,
które wiszą w powietrzu i ptaki, które są
zakotwiczone na stałe w gruncie. Być może tak jest.
Otóż to wrogie rozumowi: „Być może.”. Powątpiewać
także trzeba umieć. Liczą się fakty. Czy są ptaki
zakotwiczone w gruncie i czy domy wiszą w powietrzu?
Ostatnio
przekonujemy się jednak, że są to dosyć karygodne
wypadki, gdy latające domy wracają na ziemię w
nieudolny sposób, albo na skutek wrogiej ingerencji.
Katastrofa murowana. A ptaki? A co mają do tego
ptaki? Ptaki po prostu, czasem, śpiewają wisząc nad
nami z wysoka. Czasem skryją się gdzieś po
krzakach, ale zakotwiczeniem i to do fundamentu nazwać
bym tego nie chciał. Aby myśleć, trzeba umieć posłużyć
się z polotem fundamentalnymi prawdami. Inaczej nic
nie gra.
Andrzej
Marek Hendzel
|